Błogosławiona Zofia Czeska Cz. I http://www.prezentek.edu.pl/index.php/o-szkole/matka-zalozycielka Tym razem poznamy żywot błogosławionej Zofii Czeskiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Prezentek i pierwszej szkoły dla dziewcząt w Polsce. Zofia urodziła się w 1584 roku, Niestety, nie znamy dokładnej daty ani miejsca jej urodzenia. Mogło to być w Budziszowicach koło Wiślicy, w majątku jej ojca, ale równie dobrze mogło to się zdarzyć w Maciejowicach koło Szydłowa, a więc w innej posiadłości ojca, lub też w jednej z dwóch należących do niego krakowskich kamienic przy ulicy Szpitalnej. Ojcem Zofii był Mateusz Maciejowski, szlachcic herbu Janina, dziedzic Budziszowic i Zysławic. Matka, Katarzyna pochodziła ze szlacheckiej rodziny Lubowieckich, herbu Kuszaba. W dzieciństwie i młodości, mama Zofii chodziła do kościoła w Niegowici koło Bochni, a więc do parafii, gdzie około 400 lat później, pierwszy raz jako wikary, posługiwał ksiądz Karol Wojtyła. Państwo Maciejowscy mieli ogółem dziewięcioro dzieci. Zofia była ich trzecią pociechą oprócz jeszcze trzech dziewczynek ( Anny, Jadwigi i Katarzyny) oraz pięciu chłopców (Jana, Stanisława, Abrahama, Aleksandra i Samuela). W roku 1600, mając szesnaście lat Zofia poślubiła szlachcica Jana Czeskiego, dziedzica podkrakowskiego majątku Czechy, leżącego w pobliżu miejscowości Słomniki. Jej posag wynosił 6000 florenów, co świadczy o pewnej zamożności, gdyż była to suma trzykrotnie wyższa od przeciętnej[1]. W roku 1603 zmarła matka, Katarzyna Maciejowska, co oznaczało dla Zofii dodatkowe obowiązki, gdyż jako najstarsza z sióstr, z pewnością musiała zaopiekować się najmłodszym rodzeństwem. Trzy lata później, po sześciu latach małżeństwa, zmarł Jan Czeski, pozostawiając Zofię jako bezdzietną wdowę. Pomimo starań o jej rękę, Zofia nie wyszła już za mąż, chociaż była jeszcze dość młoda i do tego bogata. Potencjalni kandydaci ze smutkiem przyjęli tę jej decyzję, a jeden z nich, zamożny szlachcic Hermolaus Gładysz, nie mogąc się z tym pogodzić, posunął się nawet do porwania swojej wybranki. Dopiero zdecydowana i nieodwołalna postawa Zofii zmusiła go do odstąpienia od tego zamiaru. Dodatkowo po tym akcie, musiał pod przysięgą zeznawać przed ojcem i braćmi Zofii, że nie naruszył czci młodej wdowy. O tym, że zeznania uznano za prawdziwe i że cel tego porwania był rzeczywiście matrymonialny świadczy to, że tenże Hermolaus został mężem młodszej siostry Zofii, Anny. Po śmierci męża Zofia zamieszkała w Krakowie w jednej z kamienic swojego ojca przy ulicy Szpitalnej. Wtedy jeszcze bardziej ożywiła swoje uczestnictwo, w założonym przez księdza Piotra Skargę, Bractwie Miłosierdzia Bogarodzice[2], do którego należała już od roku 1602. Poprzez to bractwo związała się z jezuitami posługującymi przy kościele św. Barbary w Krakowie. Tam została natchnięta ideą miłosierdzia i postanowiła utworzyć dom, w którym można by się opiekować, wychowywać i nauczać biedne i osierocone dziewczynki. Warunki po temu miała, gdyż w spadku po ojcu, który zmarł w 1614 roku, otrzymała część jednej z kamienic na ulicy Szpitalnej. Pozostałe udziały w obu kamienicach, udało jej się odkupić od reszty swojego rodzeństwa. Będąc więc właścicielką dwóch kamienic, zamierzała umieścić w nich szkołę oraz stworzyć dom, w którym mogłyby zamieszkać jej podopieczne. Zofia będąc blisko związana z jezuitami do realizacji swoich planów zaprosiła jako najbliższego współpracownika jezuitę, ojca Piotra Kamockiego prefekta kościoła świętej Barbary. Pozwoliła także na to, by w początkowym okresie, w utworzonym przez nią Instytucie, zarządzali właśnie jezuici. W uznaniu zasług Zofii „dnia 16 II 1621 roku, za prowincjalstwa Włocha Jana [Giovanni] Argenti [1561 - 1626] (...) została [ona] przyjęta do zasług [inaczej mówiąc, do odpustów] zakonu Towarzystwa Jezusowego (communicatio meritorum). Akt ten świadczył o tym, że Czeska od wielu lat świadczyła jezuitom wielkie usługi, głównie materialne. Jezuici mieli być przede wszystkim obecni w Instytucie w tych rzeczach, które dotyczą Boga i nauki chrześcijańskiej"[3]. Przez ówczesnego przełożonego domu profesów przy kościele św. Barbary i jednocześnie kronikarza jezuitów, o. Jana Wielewickiego, nazwana została niezwykłą dobrodziejką tego klasztoru [domus s. Barbarae non vulgaris benefactrix[4]]. Do obowiązków jezuitów należało: „zawiadywanie funduszami zakładu, wybór nauczycielek - wychowawczyń, (...) [białogłów uczciwych], przyjmowanie sierot do zakładu i czuwanie nad ich potrzebami, oraz oznaczenie wespół z[e] starszą ich albo przełożoną i jednym z jezuitów, czasu ich pobytu w konwikcie, a co najważniejsze, decydowanie o ich losie po ukończeniu wychowania, tj. przeznaczenie ich na przystojną służbę, albo na wydawanie za mąż, albo oddanie do klasztoru"[5]. W czasie remontu Domu Panieńskiego, który był prowadzony w latach 1622-1627[6], „dom wyposażono w kaplicę, w której za zgodą biskupa Marcina Szyszkowskiego codziennie była odprawiana Msza Święta"[7]. Tenże biskup, dnia 31 maja 1627 r. zatwierdził fundację oraz erygował kanonicznie „zakład pobożny dla wychowania i kształcenia dziewcząt ubogich i sierot, założony przez pobożną matronę Zofię Czeską z Maciejowskich"[8]. Dodatkowo biskup wraz z aktem erekcyjnym „wydał statuty dla domu Panieńskiego, ułożone przez oo. Jezuitów"[9] W taki sposób powstało dzieło, które Zofia nazwała Domem Panieńskim a przez innych nazywane było „potocznie Domem sierocym"[10]lub „Domem Ubogich Panien (Domus pauperum virginum...)[11] Dzieło to uznane zostało za pierwszą formalną szkołę czy też pierwszy Instytut dla dziewcząt w Królestwie Polskim. Na początku Zofia sama nauczała swoje podopieczne, ale szybko okazało się, że aby w pełni mogła spełniać wymagania wychowawcze i edukacyjne swojego Instytutu, potrzebowała więcej osób do pomocy. Jak już wspomniano „w staraniach o urzeczywistnienie idei Domu Panieńskiego instytucjonalnego wsparcia Zofii Czeskiej udzielili jezuici, patronujący od lat warmińskim katarzynkom"[12]. I to właśnie dzięki tej pomocy dobrze zorientowanych w tej materii jezuitów „założyła Zgromadzenie Panien Świeckich Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny (Congregatiodevotae ac Religiosae Virginum Saecularium sub titulo Praesentatione Beatae Mariae Virginis)"[13], które już po jej śmierci, ale zgodnie z jej założeniami, zostało zatwierdzone jako zgromadzenie zakonne. „W akcie erekcyjnym zakładu przy ul, Szpitalnej (...) bardzo silnie była zaznaczona całkowita zależność pobożnej fundacji od biskupa diecezjalnego: Zwierzchność domu jest taka. Jego Mość X. Biskup krakowski Opiekun pierwszy domu panieńskiego jako Pasterz i najwyższy dozorca wszystkich miejsc pobożnych. Tenże bądź przez się, bądź przez insze wizytować będzie ten dom, kiedy wola Jego Mości. Tenże od starszej domu tego rachunek prowentów [dochodów] tak z majętności, czynszów jako i jałmużny wziętych będzie brał, kiedy Jego mość będzie raczył"[14]. Również później, kiedy ta fundacja, została już przekształcona w zgromadzenie zakonne, ta zależność od biskupa miejsca nie uległa żadnej zmianie. W roku 1630 zakład ten otoczyła swym patronatem żona Zygmunta III Wazy (1566 -1632), królowa Konstancja Habsburżanka (1588-1631). Trzy lata później, 24 maja 1633 roku działalność Zofii Czeskiej zatwierdziła Stolica Apostolska poprzez swojego nuncjusza Honorata Viscontiego (b.d. - 1652?) a w czerwcu tegoż roku uczynił to król Władysław IV Waza (1595-1648), który jednocześnie zwolnił Instytut z jakichkolwiek obciążeń podatkowych. Zgromadzenie Panien Prezentek otrzymywało od władzy królewskiej wszelkie wymagane zatwierdzenia, a ponieważ działalność tego zgromadzenia była bardzo pożyteczna dla Państwa stąd „cieszyło się [ono] szczególną sympatią królów polskich"[15]. Mając 66 lat, Zofia Czeska zmarła 1 kwietnia 1650 roku w opinii świętości. Pochowano ją w kościele Mariackim w Krakowie i niedługo po jej śmierci zaczął się rozwijać kult jej świętości. Już dziesięć lat po jej śmierci Zgromadzenie Panien Prezentek zostało przekształcone ze świeckiego Instytutu w zakon. Ustawy Zakonne zostały zatwierdzone przez biskupa krakowskiego Andrzeja Trzebickiego 13 stycznia roku 1660 a następnie przez papieża Aleksandra VII jeszcze w tym samym roku. Trzydzieści lat później czaszka błogosławionej Zofii Czeskiej została przeniesiona na ulicę Szpitalną a w roku 1770 uroczyście złożono ją w bocznej kaplicy kościoła św. Jana w Krakowie. Miejsce doczesnego spoczynku (...) [błogosławionej] Matki Zofii Czeskiej znajdujące się w bocznej kaplicy kościoła św. Jana Chrzciciela i Ewangelisty. Fot. Z książki: Red. s. Renata Gąsior, Życie i dzieło Sługi Bożej Matki Zofii z Maciejowskich Czeskiej (1584 - 1650), Materiały z Sympozjum, które odbyło się dnia 21 X 1998 r. pod patronatem Jego Eminencji Kardynała Franciszka Macharskiego Metropolity Krakowskiego w klasztorze Sióstr Prezentek w Krakowie, Kraków 2000. W roku 1995 kardynał Franciszek Macharski otworzył proces beatyfikacyjny, który zakończył się 9 czerwca 2013 roku, kiedy to Ojciec Święty Benedykt XVI beatyfikował Zofię Czeską z Maciejowskich. Tak pokrótce przedstawia się żywot naszej błogosławionej. Teraz spróbujemy może bardziej dokładnie przyjrzeć się jej dziełu, które przez kilka wieków wydawało wspaniałe owoce i co ważne, wydaje do dnia dzisiejszego. W dziewiętnastym wieku jedną z najbardziej znanych wychowanek sióstr prezentek była światowej sławy aktorka Helena Modrzejewska (1840 - 1909). „Matkę Heleny, która miała sześcioro dzieci, nie stać było na opłacenie prywatnej pensji, gdzie dotychczas Helena pobierała naukę, dlatego zapisała dwie swoje córki do szkoły publicznej w klasztorze Prezentek"[16]. Także i w naszych czasach duchowe córki Zofii Czeskiej działają aktywnie na terenie Polski i Ukrainy. W Polsce „prowadzą dwa gimnazja, dwa licea i dwa internaty w Krakowie i Rzeszowie, a także 4 przedszkola, dom dziecka, zajmują się dziećmi specjalnej troski. W kilkunastu miejscowościach w Polsce prowadzą w szkołach katechizację, są także zaangażowane w prace parafii, głównie jako zakrystianki"[17]. Są również obecne w Rzymie a w Krakowie, znajduje się ich dom generalny. Jak już wiemy Zofia Czeska była dość blisko związana z zakonem jezuitów a dokładniej z kilkoma kapłanami, których warto tu wymienić. Byli to: wspominany już o. Piotr Kamocki, który od „17 lutego 1607 roku do śmierci 3 maja 1632 pełnił obowiązki prefekta kościoła św. Barbary"[18], o. Fryderyk Szembek (1575-1644) historyk Kościoła, autor wielu żywotów świętych, „który na terenie Krakowa opiekował się Sodalicją studencką i w okresie zatwierdzania Instytutu Czeskiej w latach 1626-1627 pełnił urząd rektora kolegium św. Piotra przy ul. Grodzkiej. Ciesząc się dużym autorytetem w środowiskach kościelnych i pisarskich, opracował według wskazań Zofii Czeskiej pierwszy zarys norm Instytutu. [o.] Jan Wielewicki (1566-1639), kilkakrotnie przełożony Domu Świętej Barbary, historyk, tłumacz wznawianej przez trzy wieki książeczki O naśladowaniu Chrystusa Tomasza a Kempis (1608) i wydawca uzupełnionych Żywotów świętych Piotra Skargi (1626), doradca, sympatyk Instytutu i kronikarz wzajemnych relacji jezuitów i Instytutu Czeskiej. [O.] Przemysław Rudnicki (1584-1650), od 1622 roku wychowawca książąt na dworze królewskim i rektor kolegium św. Piotra w Krakowie (1630-1634), protektor Instytutu na dworze Zygmunta III i Władysława IV, [oraz o.] Henryk Pichert (1579-1636), prowincjał jezuitów polskich (1626-1629) i przełożony Domu Świętej Barbary (1634-1636), który wizytując jezuitów krakowskich, odwiedził instytut i wszystkie miejsca widział i ojcom Świętej Barbary obiecał go zalecić, a także generałowi swemu. W czasie wizyty udzielił pozwolenia, aby w razie przeszkód (zimno, deszcz, błoto, mrozy) dziewczęta nie chodziły do kościoła św. Barbary, ale by do kaplicy Domu Panieńskiego przybywał ze swą posługą duszpasterską ks. Piotr Kamocki"[19]. Warto zauważyć, że spora ilość z ogólnej liczby jezuitów krakowskich kończyła pierwsze w Polsce jezuickie kolegium w Braniewie, które założył w roku 1565 kardynał Stanisław Hozjusz (1504-1579). Nawiasem mówiąc, to właśnie kardynał Hozjusz ściągnął do Polski zakon jezuitów, który już wtedy znany był ze swojej działalności edukacyjnej i zdecydowanej postawy antyprotestanckiej. Były to bowiem czasy, w których mocno dawała o sobie znać wywołana przez Lutra kilkadziesiąt lat wcześniej Reformacja. Kościół Katolicki bronił się przed tą rewolucją religijną, między innymi poprzez nowopowstałe zakony, takie jak edukujący duchownych zakon teatynów, czy wywodzący się z franciszkanów obserwanci [zwani w Polsce bernardynami] i kapucyni. Również troszkę później włączył się do tej obrony katolicyzmu zakon pijarów. Ale najsilniej wspierał kontrreformację zakon jezuitów. Był on tym, który stworzył nowy system szkolnictwa oraz zdecydowanie wprowadzał reformy ustalone na Soborze Trydenckim. Wtedy też „wystąpiły dwie bardzo wyraźnie przeciwstawne tendencje w pojmowaniu miejsca i roli żeńskich wspólnot zakonnych w Kościele i społeczeństwie. Jedna - zdecydowanie nowatorska, choć nawiązywała do tradycji końca wieków średnich, prowadziła do zaangażowania tychże wspólnot w czynny apostolat i służbę charytatywną w społeczeństwie. Druga - utożsamiała życie zakonne kobiet z jak najdalej idącym oddzieleniem ich od świata klauzurą. Na zwycięstwo tej drugiej koncepcji złożyło się wiele czynników, poczynając od bardzo rozpowszechnionego w społeczeństwie chrześcijańskim mniemania, że kobiecie potrzebny jest bądź mąż, bądź klasztor, nie przystoi jej natomiast prowadzenie jakiejkolwiek działalności zewnętrznej, zwłaszcza o charakterze apostolskim. Nic więc dziwnego, że po Soborze Trydenckim jedyną drogą, jaką kroczyć mogły niewiasty, chcąc oddać się Bogu w życiu zakonnym, stanowił przede wszystkim tradycyjny model zakonów kontemplacyjnych, ze ślubami uroczystymi i ścisłą klauzurą (...) Na mocy bulli papieża Piusa V (1566-1572) Circa pastoralis z 29 maja 1566 roku, wszystkie nieformalne grupy kobiece zobowiązane były poddać się klauzurze i przyjąć śluby uroczyste, bądź też powrócić do życia świeckiego lub też wstrzymać się z rekrutacją nowych członków"[20]. Ponieważ klauzura wykluczała jakąkolwiek naukę osób spoza klasztoru, osoby takie jak błogosławiona Zofia Czeska czy żyjąca jeszcze wcześniej i działająca na terenie Warmii, błogosławiona Regina Protmann, szukały sposobu, aby jednak swoje szczytne zamierzenia doprowadzić do celu. W Braniewie udało się błogosławionej Reginie Protmann założyć Zgromadzenia Sióstr świętej Katarzyny. Te popularne katarzynki „które poświęcając się na pierwszym miejscu pielęgnowaniu chorych, dopiero na drugim miejscu nauczaniu, chronologicznie wyprzedziły powstanie Instytutu Zofii Czeskiej"[21] . Można więc przyjąć, że Zofia Czeska mogła wzorować się i korzystać z doświadczeń Reginy Protmann, gdyż jak już wspomniano, sporo jezuitów działających w Krakowie miało doświadczenia braniewskie a wiemy, że Zofia Czeska, w tym czasie, była wyraźnie pod wpływem wielu z nich. Chcąc uniknąć losu większości żeńskich zgromadzeń zakonnych, które przekształcano wtedy w klauzurowe zakony kontemplacyjne, „Zofia Czeska (...) rozeznana w sytuacji - postępowała niezwykle roztropnie. Stworzyła dzieło, instytut wychowawczy, ale na razie nie zamierzała tworzyć nowego zgromadzenia zakonnego. Fot. z książki: s. Renata Gąsior, s. Teresa Matuła, Szkoła Sióstr Prezentek w Krakowie w latach 1627- 1918, Lublin 1998. Podstawowym celem, jaki nakreśliła sobie Zofia Czeska była praca wychowawcza dziewcząt. A wychowaniem dziewcząt zajmował się w tym czasie zasadniczo jedynie dom rodzinny lub dwór i klasztor"[22]. Ale tylko te bardziej majętne dziewczęta mogły się uczyć „ogłady towarzyskiej oraz (...) wykształcenia w zakresie języków obcych, literatury, śpiewu czy gry na instrumentach"[23], na dworach szlacheckich a już w wyjątkowo szczególnych wypadkach na dworze królewskim. Właśnie wtedy Jezuici bardzo wyraźnie poświęcali się szkolnictwu dzieci, zarówno wiejskich jak i miejskich „organizowali nawet w niedziele i święta w kościołach, na ulicach miast, a nawet w swoich majątkach i pobliskich kościołach naukę katechizmu, zarówno dla chłopców, jak i dziewcząt"[24]. Okazało się jednak, że nie wszystkim spodobała się szkolna działalność jezuitów. Już na początku XVII wieku ich działalność w Polsce, a zwłaszcza w Krakowie, wywoływała olbrzymie niezadowolenie wśród profesorów i studentów podupadającej wówczas Akademii Krakowskiej. W tym czasie w Europie wiele uniwersytetów toczyło już spory z kolegiami jezuickimi, zarzucając im konkurencyjną działalność a przez to odbieranie uczniów i co za tym idzie również opłat za naukę a także, co ciekawe, krytykowano jezuitów za złe i zbyt szybkie nauczania. Jednak to ówczesne właściwe nauczanie akademickie, musiało być chyba jednak zbyt rozwlekłe, skoro w taki sposób ocenił je profesor historii kościoła ks. Melchior Buliński (1810 - 1877): „Drobiazgowość, styl nadęty i ślepe przywiązanie do raz przyjętej rutyny szkolnej, były powodem, że miejsce życia czynnego zajęła martwość bezwładna"[25]. Trudno się więc dziwić, że młodzież niechętnie chciała brać udział w tej rutynowej martwocie. Do jeszcze większego napięcia między obiema stronami doszło, gdy papież Pius (1504-1572) swoją bullą Cum litterarum studia uznał naukę w kolegiach jezuickich za równoważną z nauką na uniwersytetach[26]. Ponieważ następny papież, Grzegorza XIII (1502 - 1585) prowadził podobną politykę dotyczącą kolegiów jezuickich, stąd profesorowie Akademii Krakowskiej, którzy znali doświadczenia kolegów z innych Uniwersytetów, postanowili wszelkimi sposobami bronić swojej uczelni. „Gorliwość w obronie status quo wykazywał zwłaszcza Wydział Filozoficzny, którego mistrzowie dostrzegali niebezpieczeństwo wynikające z faktu, że w kolegiach jezuickich nauki mogli pobierać uczniowie ich gimnazjów, ponadto - [właśnie] dzięki innemu rozkładowi materiału - studia trwały tam znacznie krócej niż na Uniwersytecie. Czynniki te, ich zdaniem, mogły spowodować rozluźnienie dyscypliny wśród studentów, a przede wszystkim spadek popularności studiowania na Akademii. Od tego momentu rozpoczęto zaciekłą walkę na drukowane paszkwile i pamflety"[27], które zazwyczaj wydawano jako utwory anonimowe. Jeden z najsłynniejszych utworów satyrycznych na jezuitów napisał w 1625 roku Jan Brożek profesor matematyki w Akademii Krakowskiej. Pamflet ten opatrzył tytułem Gratis i go oczywiście nie podpisał, co być może uratowało go od kary, gdyż satyra ta wywołała powszechne oburzenie, przez co została publicznie spalona a drukarz wychłostany i wypędzony z Krakowa. Brożek zawarł w tym utworze krytykę szkół i metod jezuickich, zarzucając jezuitom, że mówią o darmowej nauce a w rzeczywistości pod różnymi pozorami wyłudzają oni pieniądze, od co bogatszych rodziców swoich podopiecznych. Jezuici, dwa lata później, odpowiedzieli liczącym około 500 stron dziełem o. Fryderyka Szembeka. A jeszcze wcześniej, bo w roku 1619 profesorowie akademiccy wręczyli królowi Zygmuntowi III „skrypt, w którym domagali się zniesienia kolegium. Wśród argumentów podniesionych przeciw jezuitom umieszczono jeden obwiniający jezuitów o niewdzięczność wobec Akademii. W uzasadnieniu pisano: [ks. Piotr] Skarga, [ks. Marcin] Laterna, [ks. Jakub] Wujek, [ks. Stanisław] Grodzicki i wielu innych, których jezuici uważają za swych członków czołowych i nimi najbardziej się szczycą, byli uczniami Akademii i Akademii ich jezuici zawdzięczają. (...) Niezrozumiałym jest, wobec tego, że zamiast czcić swą żywicielkę, tak mało ją szanują, że pod jej bokiem zakładają szkolę konkurencyjną"[28]. Jezuici bronili się, również pisząc do króla, że owszem, są wdzięczni Akademii, ale i Akademia winna być wdzięczna jezuitom, gdyż ich liczna młodzież, którą kształcą w kolegiach na terenie Polski i Litwy, „po wstępnych naukach u jezuitów, wstępuje w mury akademii Krakowskiej"[29]. Ale nie tylko słowem pisanym walczono, gdyż zdarzały się również wypadki, gdzie posuwano się do bardziej tradycyjnych sposobów rozwiazywania wszelkich konfliktów. I tak, „rok 1625 upływał na nieustannych waśniach pomiędzy bracią studencką uczęszczającą do Szkół Nowodworskich [były to ówczesne szkoły średnie, które przygotowywały uczniów do studiów w Akademii Krakowskiej] oraz Akademii a uczniami kolegium jezuickiego. Począwszy od kwietnia, studenci urządzali specjalne wiece na tzw. Gramatyce - za murami miasta, na które zabierali szpady, a nawet i rusznice. Następnie po tych swoistych konwokacjach wyruszali na jezuitów, nachodzili domy zakonników, niszczyli drzewa w ogrodach mających służyć rekreacji zakonnej, zachowywali się niczym w czasie szlacheckich zajazdów, grabiąc wszelkie ptactwo domowe. Część napaści odbyła się pod wpływem alkoholu, kiedy pijani studenci nachodzili dom kolegium. Studenci napadali także na pojedynczych zakonników 15 mai postrzegszy dwu Zakonników Societas Jesu w polu na Rekreatiey, zwoławszy kupę niemałą studentów, z kiimi, brusnicami [rusznicami], z kamienmi napadli, iednemu Pistolet w bok kładli, drugiemu kiiem do karków przymierzali, y szarpaiąc (...) y w gembę mu dał, y towarzyszowi iego Kapelusz zdarł gwałtem y w gembę dał (...). Uczniowie jezuiccy także nie próżnowali; przykładowo, 30 maja 1625, idąc z przedmieścia fortką św. Anny, siekli w okna, co jedynie nakręciło spiralę przemocy, bo [w odwecie] studenci napadli na transport z drukami i przejęli nakład Adagiów [jezuity] Grzegorza Knapiusza [1564 - 1638]"[30]. Można powiedzieć, że w roku 1632 konflikt ten osiągnął apogeum, gdyż w tym czasie również i duchowieństwo krakowskie podzieliło się na dwa przeciwne sobie ugrupowania, z których jedno popierało jezuitów a drugie, co wydawałoby się dziwne, środowisko akademickie. Trzeba jednak pamiętać, że Akademia Krakowska, ta najważniejsza uczelnia w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, organizacyjnie podlegała „biskupowi krakowskiemu, jako wielkiemu kanclerzowi"[31]. Dlatego też, ks. „Piotr Gembicki [1585 - 1657, w tym czasie administrator biskupstwa krakowskiego, późniejszy biskup krakowski], choć był wychowankiem braniewskim, z racji piastowanego urzędu stanął po stronie Akademii. Co więcej, posiadał w jezuicie Adamie Makowskim [1575 - 1657], również w wychowanku Sodalicji braniewskiej, swojego zausznika, który należał do zdecydowanych przeciwników jezuickich szkół publicznych w Krakowie, ale też wyrażał liczne zastrzeżenia wobec Instytutu Zofii Czeskiej, zarówno do jezuickiego wizytatora Pompiliusza Lambertengo (b.d.), jak i Piotra Gembickiego"[32]. Jak widać Instytut Zofii Czeskiej jako bezpośrednio powiązany z jezuitami i zarządzany przez nich, również ucierpiał w tej walce. Tę dziwną sytuację, kiedy dwóch wychowanków braniewskiego kolegium jezuickiego trzyma stronę Akademii i staje przeciw jezuitom oraz Instytutowi Zofii Czeskiej, opisał w Dzienniku spraw domu zakonnego... kronikarz jezuitów, wymieniony już wcześniej o. Jan Wielewicki: „Przewielebny Piotr Gembicki, administrator biskupstwa krakowskiego i dziekan kapituły, od niektórych ludzi źle pouczony albo dla irytacji, nepota [tu: krewnego] biskupa zmarłego Marcina Szyszkowskiego [1554 - 1630], kanonika krakowskiego, opata czerwińskiego, sekretarza królestwa (Mikołaja Szyszkowskiego [1590 - 1643]), między którym a nim nie było zgody, albo czy to na podstawie nienawiści naszych (jezuitów), wśród których miał podejrzanych, jako by mu przeszkadzali w jego promocji na dworze królewskim, wystąpił przeciw Domowi dziewcząt osieroconych i innych, przez śp. O. Piotra Kamockiego, [...] zabiegającego o zatwierdzenie i przez biskupa Szyszkowskiego zatwierdzonego, zaczął rozmaicie uprzykrzać. Aby w tej sprawie nie postępować zbyt lekkomyślnie, zawołał do siebie 15 tego miesiąca (czerwca) O. Fryderyka Szembeka, który [także] uzyskał zatwierdzenie Domu od biskupa Szyszkowskiego, wobec którego ciężko oskarżył o to, że nasi (jezuici) wzięli w opiekę kobiety tego Domu, kiedy jest to przecież przeciwne naszemu instytutowi (Towarzystwa Jezusowego), że zobowiązali członkinie Instytutu do noszenia habitu, że ponownie wznowili zgromadzenie jezuitek, które zniósł w styczniu poprzedniego roku papież Urban VIII (1623 - 1644), że jezuici nie uznają ważności bulli papieskiej na terenie Polski, że odwodzą członkinie Instytutu od jurysdykcji archiprezbitera krakowskiego (kościoła Maryi Panny), do którego parafii należy Dom Instytutu, że pozwolili na stałe przechowywanie w ich kaplicy Najświętszego Sakramentu, że w Domu przebywają inne niewiasty, choć dom został ustanowiony dla sierot. [...] Na te wszystkie zarzuty O. Szembek odpowiedział:» Naszym obowiązkiem wynikającym z powołania jest pomagać rozmaitym dziełom pobożnym zewnętrznym i wewnętrznym i dawać im początek lub inne kongregacje czy Sodalicje zakładać, i tak długo opiekować się nimi, dopóki nie ustabilizują się ostatecznie. Kiedy uzyskają już stabilizację, wtedy dopiero rezygnują na rzecz Ordynariusza, od których to Ordynariuszy te stowarzyszenia miały otrzymywać zatwierdzenie i protekcję. Zostało to wyjaśnione szeroko z rozmaitymi przykładami tak w mieście Rzymie jak i gdzie indziej, gdzie różne domy czy to sierot, czy kobiet źle się prowadzących i inne tego rodzaju, przez samego naszego Ojca Ignacego były zalecane, by je zakładać, a następnie oddawać Ordynariuszowi «. (...) O. Szembek (...) przedstawił następnie to wszystko, co się działo z tym Domem. Gdy bowiem nie zły miał fundament (początek), tak pod względem mieszkania jak i dochodów, oddany został w ręce Ordynariusza, od którego otrzymał zatwierdzenie i któremu został bezpośrednio podległy i wyjęty spod opieki parafialnej. Wykazał następnie, że fałszywe były wszystkie zarzuty, że nasi (jezuici) mają opiekę nad tym Domem, gdyż ten Dom ma swoich kapelanów i swojego Protektora Erazma Kretkowskiego (1595 - 1639), kanonika krakowskiego, i że został poddany bezpośrednio biskupowi. Fałszem jest także, że miały habity, taki noszą strój, jaki otrzymały od swoich rodziców. Fałszywym jest także, że nasi nazywali je jezuitkami, albo że bulla zniesienia tychże nie miała miejsca w Polsce, bo przecież nikt więcej, jak nasi, życzyli sobie zniesienia jezuitek i że piersi bullę tę w Krakowie wydrukowali. Fałszywym jest także zarzut wobec naszych, że zostały wyjęte spod jurysdykcji Archiprezbitera przez nas, kiedy to właśnie biskup je wyjął, który tak samo dał im pozwolenie przechowywania Eucharystii, chcąc zapewne, by później starać się o pozwolenie papieskie. Fałszywym jest także zdanie, że ten Dom został ustanowiony dla samych tylko sierot, kiedy w zatwierdzeniu są wyraźnie wymienione i sieroty i te, które miały zapewniony wikt w domu i że do Domu Panieńskiego rodzice i krewni mogli swobodnie przychodzić. Gdy to wszystko zostało powiedziane, Administrator wszystko zaakceptował. Odjeżdżając jednak do Warszawy wyznaczył dwóch komisarzy do tego Domu: Krzysztofa Trzcińskiego, Archiprezbitera kościoła NMP oraz Sebastiana Nuceryna, kaznodzieję zwyczajnego kościoła katedralnego. Przybyli 22 tego miesiąca Przewielebny Archiprezbiter i Sebastian Nuceryn - komisarze - zwizytować Dom sierot i niczego w nim nie znaleźli, co Przewielebny Administrator zarzucał O. Fryderykowi Szembekowi z wyjątkiem przechowywania Najświętszego Sakramentu, które to zezwolenie według kanonów kościelnych, nie mogło być wydane przez Ordynariusza (...). Była ogólna opinia naszych ojców, że wszystko, co zostało przez Przewielebnego Administratora przeciwko temu Domowi uczynione, od jednego i innego z naszych ojców wrogich temu domowi zostało dokonane, najbardziej przez O. Adama Makowskiego, który często potajemnie i niezależnie zwykł sobie z Administratorem omawiać te sprawy i który także przeciw temu Domowi z O. Pompiliuszem Lambertengo, wizytatorem, przedtem już działał (...)"[33]. I w taki sposób jezuici zostali pozbawieni możliwości prowadzenia dalszej nauki w Instytucie Zofii Czeskiej, niemniej jednak, „z racji bliskości kościoła św. Barbary i osoby jej założycielki, przyjętej do zasług zakonu, byli jej bliscy do końca życia. Co więcej, zasady działania Instytutu jako ośrodka wychowawczego były już w pełni ukształtowane"[34] właśnie przez jezuitów. Te pierwsze zapisy, tych zasad a właściwie statuty niestety, nie zachowały się do naszych czasów, ale główne ich myśli znalazły się w obowiązujących od roku 1660 Ustawach pod nazwą: Ustawy Domu Panieńskiego na Szpitalnej ulicy przez szlachetną matronę Zofię Czeską, pod Tytułem Ofiarowania Najświętszej Panny Maryey ... Przy ich napisaniu Zofii Czeskiej bardzo pomagał o. Fryderyk Szembek jak i o. Piotr Kamocki, o czym wspomniał w akcie erekcyjnym z 1627 roku biskup Marcin Szyszkowski. Postarajmy się chociaż w skrócie przyjrzeć zasadom jakie miały obowiązywać w domu prezentek: „Wedle pierwotnego postanowienia fundatorki do domu panien miały być przyjmowane na [tak zwane] ćwiczenia, najmniejsze dzieci i sieroty, to jest ubogie i opatrzenia nie mające panienki. Składały się one z trzech grup. Do pierwszej należały panienki stanu tak szlacheckiego jako i miejskiego, których rodzicy abo odumarli, abo dla niedostatku swego, abo dla jakiej słusznej przyczyny przystojnie wyżywić nie mogą. Ilość ich nie była ściśle oznaczona; mogła ona ulegać zmianie w zależności od dochodów własnych zakładu, zapisanych zwyczajem ówczesnym na różnych dobrach ziemskich i miejskich, dalej zarobku uzyskanego z szycia i haftowania, wreszcie jałmużn osób postronnych, a także ilości grona nauczycielskiego. Drugą kategorię stanowiły panny oddane do pewnego czasu na ćwiczenie przez rodziców, którzy opłacali za nie stół (nauka sama udzielana była bezpłatnie), trzecią uczennice z zewnątrz, przychodzące tylko na naukę szkolną oraz dla uczenia się prac domowych. Ta ostatnia grupa dziewcząt z uwagi na panujące w zakładzie wychowanie ściśle klasztorne, kładące - jak wiadomo - wówczas silny nacisk na odosobnienie wychowańca czy wychowanicy od wpływów zewnętrznych, pozostawać miała w luźnej tylko styczności z właściwymi konwiktorkami [wychowankami]. Ustawy określały szczegółowo wiek przyjmowanych na ćwiczenie panienek od 7 do 14 lat, oraz zgodnie z ówczesnymi poglądami wyłączały ze szkoły wszystkie dziewczynki złego łoża, to jest pochodzące ze związku pozamałżeńskiego. Dalej polecały zwracać pilną uwagę na stan fizyczny oraz wygląd zewnętrzny kandydatek. Żadna kaduczna [prawdopodobnie chodziło o chorą na padaczkę], ciężko schorzała, krostawa, wrzodowata, kołtunowata, z chorobą przyrzutną [zaraźliwą] abo podejrzaną ani z defektem przyrodzonym, którym by się mogła omierzić [budzić wstręt], nie będzie koniecznie przyjęta. Również na wypadek pojawienia się w okresie pobytu w zakładzie podobnej przyrzutnej i zaraźliwej choroby, zastrzegały sobie ustawy prawo odesłania dotkniętej taką chorobą wychowanicy do rodziców. Jako warunek przyjęcia przewidywały nadto Ustawy posiadanie przez kandydatkę dobrego wychowania z domu oraz pewnego niewielkiego kapitaliku na sprawienie najważniejszych potrzeb. Przyjęcia do zakładu dokonywała starsza, czyli przełożona Domu wraz ze swą (przyboczną radą, tj. dyskretkami (starszymi, ponad 30 lat liczącymi siostrami), przy czym jednak miała zasięgać rady i wyraźnego pozwolenia każdoczesnego biskupa sufragana krakowskiego, archiprezbitera kościoła Najświętszej Panny Marii jako prowizora Domu, wreszcie spowiednika i ojca duchownego zgromadzenia. W zasadzie nauka i wychowanie udzielane były w konwikcie bezpłatnie; również zaopatrywanie wszelkich potrzeb konwiktorek należało do zarządu Domu Panien. Nie mniej przy przyjęciu wymagano złożenia co najmniej 30 złp. na skupienie rzeczy potrzebnych, tj. głównie wyprawę (bieliznę osobistą, pościelową i garderobę), chyba że nowo wstępująca miała już potrzebne rzeczy ze sobą. Z rzeczy osobistych konwiktorki sporządzano inwentarz w dwu egzemplarzach, z których jeden pozostawał w księgach tzw. westiariej [westiarnia to było to wspólne pomieszczenie na odzież konwiktorek] lub u przełożonej Domu, drugi u konwiktorki. Obowiązek kontrolowania posiadanych rzeczy wedle sporządzonego rejestru należał do nauczycielek zakładu. Wyjątkowo dopuszczały Ustawy możność posiadania przez zamożniejsze konwiktorki własnych pieniędzy. Miały one znajdować się na przechowaniu u starszej Domu, przy czym wolno było z nich opatrywać konwiktorce to wszystko, czego Dom dla ubóstwa swego nie przemoże. Nadwyżka była zwracana wedle prowadzonego rejestru przy opuszczeniu zakładu lub też użyta na wyposażenie wstępujących w związki małżeńskie albo udających się do klasztoru wychowanic zakładu. Konwiktorki i panny przychodzące z zewnątrz obowiązywał ścisły regulamin wewnętrzny. Nie nosiły one, co prawda, jednostajnych jakichś przepisanych sukien i każda z nich mogła chodzić we własnych szatach. Ubogim sierotom Dom udzielał po jednej sukni białej na okres dwóch do trzech lat. Obowiązywała natomiast ścisła karność i podporządkowanie się woli przełożonych. Wszelkie wykroczenia przeciw dyscyplinie, krnąbrność i upór względem władz zakładu było karane bardzo surowo, bo usunięciem z Domu. Wydalenie z zakładu przewidywały także „Ustawy" za samowolne opuszczenie konwiktu. Wyjątkowo i tylko za dostatecznym karaniem wolno było przyjąć z powrotem uciekinierkę. Poza tym - przyznać to trzeba - Ustawy nie krępowały wolności osobistej wychowanic. W razie niemożności przystosowania się do wychowania klasztornego, mogła uczennica bez żadnych przeszkód Dom opuścić. Tylko w rzadkich wypadkach, jak w czasie powietrza [a więc paraliżu albo porażenia mózgowego] lub innego niebezpieczeństwa władza nad konwiktorką przechodziła z rąk przełożonej zakładu z powrotem do rodziców czy opiekunów. (...) Posiłki podawano zasadniczo dwa razy dziennie. Spożywano je w refektarzu przy wspólnych stołach pod nadzorem mistrzyni dla zachowania skromności i porządku. Obiad składał się z trzech dań, wieczerza z dwóch. Konwiktorki będące na własnym koszcie posiadały osobny stół i otrzymywały o jedno danie więcej, jako dla starszej i mistrzyni. Śniadania i podwieczorki dostawały tylko niektóre dziewczęta, prawdopodobnie te, które potrzebowały lepszego odżywienia. Również i zachowanie postów uzależniono od wieku i stanu fizycznego dziewcząt. Ściśle i bezapelacyjnie przestrzegano postu tylko w dni piątkowe; natomiast we środy i soboty obowiązywał już post lżejszy z nabiałem, przy czym chore za radą medyka i z potrzeby zdrowia dostawały mięso. (...) Uderzenia jedna drugiej, poswarków [waśni, kłótni, niesnasek], kłamstwa, przezywania, daleko więcej przeklęctwa [przekleństwa], przysięgania, niezgody między inszymi czynić niech się wystrzegają pod srogim karaniem- podnosiły Ustawy. Także ruszania abo przywłaszczania sobie cudzej rzeczy bardzo się strzec mają jako Bogu i ludziom brzydkiej rzeczy. Życie codzienne w zakładzie ułożone było dla dziewcząt wedle klasztornych przepisów. Nowo wstępującą zaznajamiano od razu z ustawami domowymi oraz wskazywano główny cel pobytu: aby się ćwiczyła w bojaźni Bożej, w uczciwych obyczajach i w tych robotach, które stanowi panieńskiemu należą. O oznaczonej godzinie wszystkie konwiktorki wstawały i kładły się na spoczynek. Dla młodszych okres spoczynku wynosił 8, dla starszych (z wyjątkiem słabszych, którym starsza mogła dozwolić dłużej spać dla zdrowia godzin 7. Po zaścieleniu łóżek i ustnej modlitwie według zwyczaju, następowały zajęcia fizyczne do porannego nabożeństwa, po którym wychowanice wracały z powrotem do prac fizycznych i szkolnych, przerywanych tylko rekreacjami oraz posiłkiem południowym i wieczornym. Niestety Ustawy nie podają nam szczegółowego rozkładu zajęć i ilości godzin, przypadających na poszczególne prace. Wieczorem po modlitwie udawać się winny w milczeniu do wyznaczonych dormitarzy [w konwiktach lub klasztorach tak nazywa się salę sypialną]. Z ukończeniem czternastego, najdalej piętnastego roku życia kończył się okres edukacji i pobytu w zakładzie uczennicy. Zasadniczym dążeniem zakładu, około którego ześrodkowywał się główny wysiłek wychowawczy, było sposobienie wychowanie do doskonałego życia chrześcijańskiego - cel zatem ściśle religijno-moralny, z silną jednak przymieszką praktyczną, równoczesnym dążeniem do wdrażania umiejętności, potrzebnych do życia, przede wszystkim wyuczenie kobiecych prac. Podnosiła to już fundatorka w swoim pierwiastkowym postanowieniu. podkreślając, że zależy jej na tym, aby dziewczęta „miały wychowanie dobre i z młodości ćwiczone były, nie tylko w bojaźni Bożej, w uczciwych i chrześcijańskich obyczajach, ale też i w robotach powierzchownych stanowi panieńskiemu przynależących, wzgląd osobliwie na zachowanie uczciwości dziewiczej w panienkach, która więc o niebezpieczne trudności przychodzi za złym lat młodych ćwiczeniem. Podobnie zaznaczała to także na innym miejscu: Zdało mi się za rzecz potrzebną, aby w tymże Domu postanowione było zgromadzenie osób dobrych i poczciwych, które by nie tylko w pobożności chrześcijańskiej ale i w zabawach inszych ręcznych dobrze wyćwiczone były, aby też za ich nauką i ćwiczeniem insze panienki do tego Domu przychodzące w dobrych obyczajach podroższy (podrósłszy) i według stanu swego pobożnie i przystojnie żyć się nauczywszy, stan sobie po tym każda obrała abo zakonny, abo małżeński, abo też jaki inny świecki, jako służebny u ludzi bogobojnych, abo żeby też zostały w tymże Domu na posługę i ćwiczenie inszych aż do śmierci. [1] https://kosciol.wiara.pl/doc/1578191.Prababka-chrzescijanskich-feministek [2] Bractwo to istnieje do dzisiaj pod nazwą Arcybractwo Miłosierdzia pod wezwaniem Bogurodzicy Najświętszej Maryi Panny Bolesnej w Krakowie. Jest najstarsza organizacja charytatywna w Polsce. [3] Tamże, s. 96. [4] Henryk Barycz, Kartka z dziejów staropolskiego wychowania dziewcząt, Nasza Przeszłość nr 4, Kraków 1948, s. 157. [5] Henryk Barycz, Kartka z dziejów staropolskiego wychowania dziewcząt, Nasza Przeszłość nr 4, Kraków 1948, s. 158. [6] s. Renata Gąsior, s. Teresa Matuła, Szkoła Sióstr Prezentek w Krakowie w latach 1627- 1918, Lublin 1998, s. 35. [7] Aleksandra Kijak-Sawska, w polonia Sacra Tom 23, Nr 4 (2019) , art. p.t. Błogosławiona Zofia Czeska. Niezwykła kobieta w XVII-wiecznym Krakowie. s. 110. Dost. na str.: http://czasopisma.upjp2.edu.pl/poloniasacra/issue/view/272/showToc [8] Joachim Bar O.F.M. Conv., Najstarsze dokumenty Zgromadzenia Panien Prezentek, Nasza Przeszłość nr 7, Kraków 1958, s. 278. [9] s. Renata Gąsior, s. Teresa Matuła, Szkoła Sióstr..., s. 39. [10] Red. s. Renata Gąsior, Życie i dzieło Sługi Bożej Matki Zofii z Maciejowskich Czeskiej (1584 - 1650), Materiały z Sympozjum, które odbyło się dnia 21 X 1998 r. pod patronatem Jego Eminencji Kardynała Franciszka Macharskiego Metropolity Krakowskiego w klasztorze Sióstr Prezentek w Krakowie, Kraków 2000, s. 5. [11] s. Renata Gąsior, s. Teresa Matuła, Szkoła Sióstr..., s. 7. [12] Aleksandra Kijak-Sawska, w polonia Sacra Tom 23, Nr 4 (2019) , art. p.t. Błogosławiona Zofia Czeska. Niezwykła kobieta w XVII-wiecznym Krakowie. s. 108. Dost. na str.: http://czasopisma.upjp2.edu.pl/poloniasacra/issue/view/272/showToc [13] s. Renata Gąsior, s. Teresa Matuła, Szkoła Sióstr..., s. 7. [14] Joachim Bar O.F.M. Conv., Z dziejów Zgromadzenia Panien Prezentek, Nasza Przeszłość nr 10, Kraków 1959, s. 225. [15] Joachim Bar O.F.M. Conv., Z dziejów Zgromadzenia... , s. 227. [16] s. Renata Gąsior, s. Teresa Matuła, Szkoła Sióstr..., s. 247. [17] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/05-15d.php3 [18] Aleksandra Kijak-Sawska, w polonia Sacra Tom 23, Nr 4 (2019) , art. p.t. Błogosławiona Zofia Czeska. Niezwykła kobieta w XVII-wiecznym Krakowie. s. 108. Dost. na str.: http://czasopisma.upjp2.edu.pl/poloniasacra/issue/view/272/showToc [19] Red. s. Renata Gąsior, Życie i dzieło...s. 99. [20] Tamże, s.84-85. [21] Tamże s. 88. [22] Tamże, s. 87. [23] Aleksandra Kijak-Sawska, w polonia Sacra Tom 23, Nr 4 (2019) , art. p.t. Błogosławiona Zofia Czeska. Niezwykła kobieta w XVII-wiecznym Krakowie. s. 101-120. Dost. na str.: http://czasopisma.upjp2.edu.pl/poloniasacra/issue/view/272/showTocs. [24] Red. s. Renata Gąsior, Życie i dzieło..., s. 87. [25] X. Melchior Buliński, Historya Kościoła polskiego, t. III, Kraków 1874, s. 437. [26] „Papież Pius V 10 marca 1571 w bulli Cum litterarum studia podjął starania doprecyzowania relacji pomiędzy zakonnikami a akademikami. Scholarzy pobierający nauki w kolegiach jezuickich mogli zdobywać identyczne stopnie naukowe jak na uniwersytetach, a osoby sprzeciwiające się temu mogły zostać obłożone karami kościelnymi. I tak, jezuici otrzymali prawo swobodnego wykładania: Profesorzy Towarzystwa, zarówno nauk humanistycznych, jak i sztuk wyzwolonych oraz teologii [...], mogą swobodnie i godziwie prowadzić wykłady także publiczne w swoich kolegiach nawet tam, gdzie istnieję uniwersytety, [...] i wolno każdemu studentowi uczęszczać na wykłady i inne ćwiczenia szkolne w tego rodzaju kolegiach, a ci, którzy wysłuchali w nich filozofii i teologii, mogę być dopuszczeni do stopni naukowych w każdym uniwersytecie". - Wiktor Szymborski, art. Uniwersytet contra Towarzystwo Jezusowe, w mies. Alma Mater, nr161-162, grudzień-styczeń 2013-2014, s. 49. [27] Wiktor Szymborski, art. Uniwersytet contra Towarzystwo Jezusowe, w mies. Alma Mater, nr161-162, grudzień-styczeń 2013-2014, s. 46. [28] Ks. Jan Poplatek T.J., Studia jezuitów polskich w Akademii krakowskiej w XVI w., Nasza Przeszłość nr 20, Kraków 1959, s. 77. [29] Tamże. [30] Wiktor Szymborski, art. Uniwersytet contra Towarzystwo Jezusowe, w mies. Alma Mater, nr161-162, grudzień-styczeń 2013-2014, s. 48. [31] Historia Kościoła w Polsce T. 1 cz. 2, red. ks. Bolesław Kumor, ks. Zdzisław Obertyński, Poznań - Warszawa 1974, s. 255. [32] Red. s. Renata Gąsior, Życie i dzieło..., s. 100. [33] Tamże, s. 100 - 103. [34] Tamże, s. 103. Powrót |