Błogosławiona Celina Borzęcka cz. I Zdj. z ks. Maria Lucyny Misteckiej CR, Zmartwychwstanki charyzmat i dzieje 1891-1991, Lublin 1999 Tym razem zapraszamy na naszą nocną pielgrzymkę błogosławioną Celinę Borzęcką, którą w litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako założycielkę zgromadzenia sióstr Zmartwychwstanek. Wspaniałość Kościoła Chrystusowego możemy dostrzec w poprzez ludzi świętych ukazujących nam swoim życiem drogę, którą doszli do poznania i uwielbienia Boga. Nasz Kościół naucza, że istnieją różne drogi prowadzące do Boga. My zarysujemy tu dwie takie drogi do prawdziwie głębokiego zrozumienia i poznania Pana Boga oraz rozbudzenia w sobie prawdziwej miłości, która w konsekwencji doprowadzi do zjednoczenia z Nim. Jedną z tych dróg jest asceza, czyli „czynne, pracowite zbliżanie się do Boga przy pomocy własnych, ludzkich wysiłków rozumu i woli, w oparciu o łaskę Bożą"[1]. Jest to droga umartwiania ciała oraz wyrzekania się różnego rodzaju nieuporządkowanych pragnień oraz grzesznych pokus. Drugą drogą prowadzącą do Boga jest mistyka, czyli „taki rodzaj życia duchownego, w którym również asceza staje się punktem wyjścia oraz ucieczką, w okresach pozornego opuszczenia przez Boga, ale w którym działanie łaski Bożej oświecającej i jednoczącej z Bogiem jest niezwykle silne, [aż] do tego stopnia, że dokonuje w duszy przemian tak głębokich, tak dalece nadziemskich, jakie byłyby niemożliwe na normalnej drodze ascezy"[2]. W skrócie można powiedzieć, że asceza to współpraca duszy z łaską Bożą a mistyka to tajemne działanie łaski Bożej w wybranej duszy. Dosyć istotnym jest to, (z czym nawet doświadczeni kierownicy duchowi mają problem) a mianowicie, aby dusza „umiała odróżnić zwyczajną ascezę od pełnego życia mistycznego, do którego może jest wyraźnie powołana przez Ducha Świętego"[3]. A to pełne „życie mistyczne, czyli mistyka w znaczeniu ściślejszym, zaczyna się w duszy wówczas, gdy ona w swoich wzlotach do Boga staje się coraz bardziej niezależna od ludzkiego rozumowania, a natomiast zaczyna poznawać Boga i sprawy Boże sposobem raczej intuicyjnym, prawie bez rozumowania, czyli sposobem poniekąd anielskim. Taka wewnętrzna przemiana duszy jest skutkiem niezwykłych oświeceń Bożych. To są już łaski prawdziwie mistyczne"[4]. Gdy zagłębimy się w żywoty ludzi uznanych przez Kościół za świętych to okaże się, że „otrzymywali [oni] obfitość łask mistycznych czysto wewnętrznych, ukrytych, choć u wielu z nich nie zauważono zewnętrznych cudownych przejawów mistyki. Zatem łaski mistyczne prawdopodobnie są jak najbardziej pożądane jako środki uświęcenia, a w każdym razie na pewno są dziwnie skuteczną pomocą do szybkiego i wysokiego uświęcenia"[5]. Ten wstęp z zarysu wiedzy teologii ascetycznej i mistycznej był konieczny abyśmy mogli zrozumieć ducha Matki Celiny Borzęckiej. Tym bardziej był on konieczny, gdyż „całe jej zewnętrzne życie ma pozory czegoś bardzo zwyczajnego, jakby pospolitego. (...) [A powinniśmy zrozumieć], że świętość zakonna nosi na sobie tym więcej cech prawdziwości i tym wyraźniejsze podobieństwo do świętości Boskiego Wzoru naszego, Pana Jezusa, im bardziej jest nacechowana świętą prostotą i tym, co można by nazwać nadprzyrodzoną, Bożą naturalnością"[6]. U Matki Celiny, która Boga nieustannie poszukiwała i tej umiejętności nauczała, odkryjemy w jej prostocie prawdziwą i olbrzymią świętość. Celina Borzęcka urodziła się 29 października 1833 r. w Antowilu koło Orszy. Dawniej, za czasów świetności Rzeczypospolitej były to jej kresy, w czasach naszej bohaterki miejscowość ta znajdowała się w zaborze rosyjskim a obecnie jest to teren Republiki Białorusi. Celina była córką ziemianina Ignacego Chludzińskiego herbu Dołęga i Klementyny Rozalii z Kossowów. Jej chrzest odbył się w Dzień Zaduszny, 2 listopada w kościele parafialnym w Babinowcu. Chrztu dokonał kapłan z zakonu trynitarzy, ojciec Kajetan Popławski. Dziecko podczas chrztu otrzymało imiona Celina, Rozalia (po babce ze strony ojca) i Leonarda (po babce ze strony matki). „Trzymali do Chrztu świętego Wielmożni: Pan Antoni Zaranek Obywatel Powiatu Babinowieckiego z Panią Rozalią Chludzińską, obywatelką Powiatu Orszańskiego. Asystowali: Paweł Chludziński, były sędzia Guberni Mohilewskiej z Panną Ludwiną Chludzińską, Chorążanką"[7]. Celina była drugim dzieckiem w tej rodzinie. Miała jeszcze starszego brata Alojzego a później przyszła na świat jej młodsza siostrzyczka Filipina. Chociaż Celina urodziła się na kresach to jednak ród Chludzińskich wywodził się z „miejscowości Chludnie w ziemi łomżyńskiej, w powiecie kolneńskim, w gminie Mały Płock. Protoplastą rodu był niejaki Mateusz Chludziński. To właśnie jemu Janusz Starszy, książę mazowiecki, nadał w 1413 r. ogromne i rozległe ziemie chludnieńskie. Rodzina szybko się rozrastała i rozgałęziała, z biegiem czasu migrowała z tego miejsca na cały kraj, a zwłaszcza na terytorium dzisiejszej Białorusi, gdzie Chludzińscy zajmowali ważne stanowiska: marszałków, rotmistrzów, starostów, regentów. Jeden z nich - dziadek Celiny, Piotr Chludziński - był chorążym orszańskim i szambelanem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego"[8]. Państwo Chludzińscy stanowili bardzo zgodną i prawdziwie katolicką rodzinę. Ojciec „Ignacy Chludziński [urodzony w 1807 roku w Orszy[9]], piastował honorową godność marszałka powiatu Babinowieckiego, a następnie Witebskiego. Po skończeniu studiów uniwersyteckich w Wilnie oddał się pracy w rodzinnych majątkach jako właściciel Babinowca, Chorobrowa i Laskowicz. Był on wzorowym, praktykującym katolikiem i cieszył się wielkim autorytetem w rodzinie, w kołach przyjaciół i znajomych. Wywarł on wielki wpływ na wychowanie dzieci swą szlachetnością i podniosłością duszy oraz mocą i nieugiętością charakteru. Bogobojna matka, Klementyna Rozalia z Kossowów Chludzińska, uosabiała typ świątobliwej matrony, która poza Bogiem i ogniskiem rodzinnym nie znała świata. Najmilszym i jedynym jej zatrudnieniem było wychowanie dzieci, powierzonych jej przez Opatrzność, które ją kochały i uwielbiały. Odznaczała się niepospolitymi cnotami, zwłaszcza pobożnością, słodyczą, męstwem w cierpieniu, które obok delikatności uczuć i nieprzeciętnej kultury umysłowej czyniły z niej wielką niewiastę. (...) Matka Celinki okazała się znakomitą wychowawczynią. Bardzo umiejętnie pracowała nad charakterem swej ukochanej córeczki, rozwijając w jej duszy zarodki wszystkich cnót, a zwłaszcza gruntując ją w prawdziwej pobożności. Żywa i prosta wiara, bojaźń Boża i szczera miłość dla Pana Boga były fundamentem, na którym opierało się całe wychowanie. »Tu mnie uczono obok matki, siostry i brata, kto jest Bóg i to wszystko, co pięknego On stworzył« - pisze Celina"[10]. Według zmartwychwstanki siostry Teresy Florczak, jednej z biografek naszej bohaterki, oboje rodzice Celinki byli genialnymi wychowawcami. Wychowywali wszystkie swoje dzieci w poszanowaniu pracy, w sumiennym spełnianiu obowiązków oraz odpowiedzialności za te obowiązki. Wymagali od nich również „pracowitości, prawdomówności i posłuszeństwa. O miłości bliźniego nie tyle mówiono, ile ją praktykowano. W dobrach należących do Chludzińskich nie było ludzi skrzywdzonych czy zbuntowanych; dbano o nich, jak o własną rodzinę"[11]. Celinka w wieku dziesięciu lat przyjęła, również z rąk ojca Kajetana Popławskiego, Pierwszą Komunię świętą. O tym, tak ważnym dla każdego katolika wydarzeniu tak napisała: „Pierwsza Komunia święta była dla mnie dniem wielkiego szczęścia; czułam się przepełniona Panem Jezusem. Nie chciałam pokarmu przyjmować i ciągle myślałam o Nim"[12]. Wtedy też postanowiła z całego serca „oddać się (...) Panu Bogu i złożyć Mu zupełną ofiarę z siebie"[13]. Szkolną edukacją swoich dzieci, a szczególnie młodej Celiny, która wykazywała duże zdolności do nauki, zajęła się sama matka. Przede wszystkim najważniejszym celem, jaki postawiła sobie pani Klementyna, było doskonałe przyswojenie przez jej córkę treści Pisma Świętego a w szczególności Ewangelii. Celina nauczyła się również bardzo przyzwoicie historii, matematyki, poznała literaturę polską i światową. Miała wiedzę opartą na kulturze łacińskiej. Duży nacisk położyła matka również na literaturę o charakterze religijnym. Celina nauczyła się również dobrych manier oraz mówić i czytać w kilku językach nowożytnych. Świetnie grała na fortepianie. Chociaż pozwalano jej korzystać z różnego rodzaju rozrywek, ona jednak zamiast tańców czy spotkań towarzyskich, wolała spędzać czas na modlitwach w kaplicy kościelnej lub medytować podczas długich i samotnych spacerów. Matka uczyła ją prostoty, jak również sposobów umartwiających ciało oraz ścisłego życia według Przykazań Bożych. Dlatego, jak sama pisała „mając lat trzynaście, czternaście, piętnaście"[14] chciała zostać jak najszybciej świętą Kościoła katolickiego, więc „zadawała sobie różne umartwienia"[15]. Uczyła się cierpliwości, walczyła ze swoimi słabościami oraz w milczeniu starała się znosić różnorakie przykrości. Walczyła również z pokusami i wszelkimi kaprysami, które mają w tym wieku młode panienki. Starała się także, nigdy nie krytykować swojej ukochanej mamy. Po latach w liście do swojego kierownika duchowego, zmartwychwstańca ojca Piotra Semenenki (1814-1886), tak napisała: „Ja mojej matki nigdy nie sądziłam... tyle trudów ona dla mnie poniosła i zawsze dobrze chciała, a choćby się pomyliła, kiedy, zdaje się, chciałabym ukryć przed nią, że się pomyliła..."[16]. W rodzinie Chludzińskim, którzy często bywali w Wilnie, bardzo dużą czcią otaczana była Matka Boża Ostrobramska. Celina nazwała ją: „ opiekunką swego dzieciństwa i spokojnych lat młodości"[17]. Kiedy Celina ukończyła osiemnaście lat rodzice, zapragnęli małżeństwa dla swojej ukochanej córki i postanowili na kilka miesięcy przenieść się do Wilna. Tam Celina korzystała z dość różnych, ale niewinnych rozrywek, bawiła się podczas zabaw towarzyskich i tańców, bywała w teatrze, odwiedzała sąsiadów oraz krewnych. W jakiejś mierze cieszyło ją to, że przebywała w bardzo przyzwoitym i kulturalnym towarzystwie, w którym sama mogła się doskonalić i poszerzać swoją wiedzę. Jednak mimo tego zadowolenia coś w głębi duszy Celiny nurtowało ją i nie pozwalało być zupełnie beztroską. To coś, to było powoli kiełkujące w niej powołanie do życia zakonnego. „Celinka czuje wciąż rosnący pociąg do oddania się Bogu na wyłączną służbę. (...) [Bywa] często na Mszy Świętej i ucieka (...) się do źródeł łaski w Sakramentach Świętych. Najczęściej biegnie do cudownej Kaplicy w Ostrej Bramie, gdzie Matka Niepokalana z nieprzepartą siłą i słodyczą pociąga ją do serca. Długie godziny spędza[ła] Celinka u jej stóp"[18]. Dlatego też, uprosiła rodziców, aby wyrazili zgodę na odbycie przez nią rekolekcji zamkniętych w wileńskim Zgromadzeniu Sióstr Wizytek. Zaraz po odprawieniu rekolekcji, poczuła w sobie chęć, aby już na zawsze pozostać w tym klasztorze, ale rodzice byli nieugięci. Namówili oni przyjaciela rodziny, którym był biskup Wacław Żyliński, a który był w tym czasie spowiednikiem Celiny, aby ukazał dziewczynie „stan małżeński i wolę rodziców, jako Wolę Bożą"[19]. I w taki sposób w roku 1853, mając już ukończone 20 lat, pod naciskiem swoich rodziców oraz spowiednika, będąc posłuszna ich woli, poślubiła Józefa Borzęckiego. Był to 32 letni ziemianin, herbu Półkozic właściciel Obrębszczyzny, majątku leżącego niedaleko Grodna w parafii Indura. Ślub odbył się w katedrze wileńskiej. Tym małżeństwem Celina złożyła Panu Bogu całopalną ofiarę kładąc na ołtarzu posłuszeństwa „siebie samą, całe życie swoje, osobiste upodobania i najświętsze pragnienia"[20]. Małżeństwo okazało się bardzo udane i zgodne. Celina uważała sakrament małżeństwa za „Sakrament wielki"[21], więc i obowiązki z niego wynikające pełniła „ z miłości dla Pana Boga i z ukochaniem Jego Świętej Woli"[22]. Była więc prawdziwie chrześcijańską żoną, matką i panią domu. Wykazywała duże umiejętności w zarządzaniu i dlatego dość szybko zaniedbane gospodarstwo męża wróciło pod zarządem pani Celiny do dawnej świetności. Otaczała swojego męża szacunkiem a w niedługim czasie również i miłością. Z kolei pan Józef jako mąż okazał się człowiekiem bardzo łagodnym i czułym dla swojej wybranki. Młoda mężatka Celina Borzęcka. Zdj. z ks. Teresy Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. Małżonkowie doczekali się czworga dzieci, z których niestety, przeżyły tylko dwie córki, Celina i Jadwiga a dwoje (Kazio i Marynia) zmarło we wczesnym dzieciństwie. Wszystkie dzieci, również i te które krótko były na tym świecie otrzymały sakrament Chrztu Świętego. Do odprawienia tych ceremonii proszono ze swojej parafii w Indurze księdza proboszcza, Henryka Korsaka, który dokonywał ich w domowej kaplicy. Ten ksiądz proboszcz był częstym gościem w domu państwa Borzęckich, gdzie wielokrotnie „odprawiał Mszę świętą i karmił rodzinę Chlebem Eucharystycznym i słowem Bożym"[23]. Kapłan ten pełnił z prawdziwą gorliwością swoją posługę i był prawdziwym wyjątkiem wśród innych osób duchownych. Celina Borzęcka w korespondencji ze wspomnianym już o. Semenenką, tak pisała o ówczesnym duchowieństwie, które według niej jest: „»w naszym kraju takie chciwe, o gospodarstwie myśli, o wygodach; duszy żadnemu tu powierzyć nie można« (19 czerwca 1878); »Kraj takie smutne wrażenie czyni, a szczególnie duchowieństwo, mówiące o koniach, obiadach - w kościołach nawet lampka się nie pali przed Panem Jezusem« (23 maja 1878)"[24]. W majątku męża Celina dbała także o właściwe traktowanie służby. Dopilnowywała oczywiście dokładnego wypełniania przez nich swoich obowiązków, ale jednocześnie starała się rozwijać ich życie duchowe. W różny sposób pomagała także biedniejszej części tamtejszych włościan. Oni z kolei, choć byli już uwłaszczeni, to jednak starali się być blisko dworu i ich państwa oraz służyć im wiernie. O przywiązaniu tych ludzi świadczy bardzo wymownie pewien wypadek, w którym życia mało nie stracił pan Józef Borzęcki. Otóż pewnego razu, wiosną podczas roztopów zdarzyło się, że potok przepływający przez park, bardzo mocno wezbrał. Pan Józef przez nieuwagę wpadł do wezbranej rzeczki i zaczął się topić. Zauważył to lokaj, Grzegorz Drobot, który bez namysłu rzucił się na pomoc i uratował Józefa Borzęckiego, ale niestety sam poniósł śmierć w tej rzece. Celina Borzęcka „nie tylko pozwoliła pochować [go] w grobowej kaplicy rodzinnej, ale też zostawiła o nim piękne wspomnienie"[25], a w pobliżu miejsca tego zdarzenia, zawiesiła na starej lipie obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. W czasie powstania styczniowego Celina, przekazywała walczącym powstańcom pomoc finansową oraz swoje kosztowności. Zdarzało się również, że ukrywała rannych powstańców, za co została aresztowana a następnie, razem z urodzoną w lutym 1863 roku Jadwinią na rękach, uwięziona w Grodnie. Wypuszczono ją dopiero po energicznych zabiegach poczynionych przez jej męża Józefa. Chociaż w małżeństwie Celina Borzęcka była bardzo szczęśliwa to jednak ból i cierpienie, z powodu straty bliskich jej osób, był stałym elementem jej życia. Przez pewien czas, prawie każdy rok przynosił smutną dla niej wiadomość, a czasami nawet było ich więcej. I tak, w roku 1854 zmarł jej teść Karol Borzęcki, którego traktowała jak ojca. W roku1855 zmarła matka Celiny, Klementyna Chludzińska. W tym samym roku odszedł jej stryj. W roku następnym umarł synek Kazio, o którym po latach tak wspominała: „ ja go po śmierci tuliłam do serca i mówiłam do niego, chciałam zabrać i uciec z domu"[26]. W tym samym roku odeszła jej ukochana siostra Filipina Kotowicz. W roku 1861 umarła córka Marynia. Ojciec Celiny, Ignacy przeżył swoją żonę o lat czternaście i zmarł w roku 1869. W roku 1870 zmarł jej ukochany brat Alojzy Chludziński a rok później odeszła siostra jej męża, Teresa Jeleńska. Jednak wcześniej, bo jeszcze w roku 1869 spadł wyjątkowo ciężki cios na Celinę. Otóż, jej małżonek Józef, w wieku 48 lat „dostał ostrego ataku paraliżu i stracił władzę w nogach"[27]. Wówczas ona z wielkim oddaniem i prawdziwą miłością zajęła się schorowanym mężem. Nie szczędziła ani czasu, ani pieniędzy i robiła wszystko co było w jej mocy, aby mąż wrócił do zdrowia. Celina starała się również przynosić mężowi wsparcie duchowe i moralne a dla zapewnienia jak najlepszej opieki lekarskiej przewiozła męża wraz z córkami do Wiednia. Tam sama starała się wykonywać większość czynności opiekuńczych i pielęgnacyjnych przy nim, co z kolei bardzo go krępowało a nawet przygnębiało. On „widział jej nadmierny wysiłek i zmęczenie. Patrząc na nią i doświadczając nieustannie jej dobroci, utwierdzał się w przekonaniu, że żona jego jest w sposób wyjątkowy zjednoczona z Bogiem. I nie mylił się. Celina miewała w tym okresie bardzo głębokie przeżycia na modlitwie, doznawała uczucia oderwania od świata i przerastające ją samą »pragnienie miłowania Boga ponad wszystko«. Każdego rana spieszyła na Mszę święta, by z Ofiary Chrystusa czerpać siły do swojej codziennej ofiary. Sama wyznała w notatkach: »Tak mi słodko w każdej chwili życia zapominać o sobie«. Takie usposobienie coraz bardziej otwierało ją na przyjęcie nowych doświadczeń i wlewało »do duszy wielką siłę do znoszenia wszystkich przeciwności z cierpliwością«"[28]. Niestety, po pięciu latach, pomimo „specjalistycznego leczenia i pieczołowitej opieki pielęgniarskiej"[29],w dniu 13 lutego 1874 roku, liczący 52 lata Józef Borzęcki zmarł. Dla Celiny był to, jak sama później wyznała, najcięższy z wszystkich dotychczasowych krzyży. Chociaż poczuła się wówczas bardzo samotna i „ogarniało ją przerażenie na myśl, że już nigdy nie będzie na ziemi tego wiernego przyjaciela, przed którym można było duszę otworzyć, powiedzieć o swoich lękach i znaleźć oparcie w chwili próby (...) [to] jednak nigdy nie zwątpiła w Bożą Opatrzność, a umiłowanie woli Bożej pozwalało jej w każdym cierpieniu odnaleźć sens i krzepić się, jak sama wyznaje, »nadzieją przyszłego życia«. Zbolała, ale silna wiarą, Celina zajęła się przewiezieniem zwłok męża do kraju. Józef Borzęcki został pochowany w rodzinnej Obrębszczyźnie"[30]. Po śmierci męża Celina poświęciła się wychowaniu swoich obu córek, piętnastoletniej wówczas Celinki, która nazywana była Celką i dziesięcioletniej Jadwini. Starała się wychowywać córki po chrześcijańsku tak, żeby poznawały Boga a kochając Go były dobre dla bliźnich. Wymagała od córek prawdomówności, nie pozwalała na dąsy czy pokazywanie swojego ja. Uczyła szacunku dla czasu i nietrwonienia go na rzeczy błahe. „Najcenniejszym jednak elementem w stosunkach Celiny z jej dziećmi był nadprzyrodzony charakter jej oddziaływania na nie. Obie dziewczynki wiedziały, że matka mówi do nich w imieniu Boga, że to On domaga się od nich pracy nad swoim udoskonaleniem: »Pan Bóg daje ci okazje do staczania ciągłej walki ze sobą, ażeby pycha i zarozumiałość nie wcisnęły się do twego serca, bo człowiek jest niewiele wart, jeżeli bezustannie nie stara się być lepszym«. W ten sposób Celina ukazywała dzieciom wolę Bożą jako jedyną normę postępowania. W spełnianiu tego, czego Bóg od nas żąda uczyła szukać uciszenia serca i jego pragnień. Pracę nad sobą kazała traktować poważnie, dlatego wcześnie nauczyła swoje dzieci codziennego kontrolowania siebie: »Zapytaj wieczorem twego sumienia, a głos wewnętrzny odpowie ci, czy zadowoloną z siebie jesteś, czy dzień twój korzystnie przeszedł«. Celinę od młodości cechowała skłonność do głębokich refleksji. Patrząc na swoje dzieci, snuła rozważania i notowała je w Pamiętniku. Dla Jadwini przewidywała zdobywanie wiary przez cierpienie, dla Celinki mocne trwanie w niej bez żadnych wahań. Życzy więc swojej młodszej córce, by mocno trzymała się Boga, a serce zachowała wolne od przywiązań. Przestrzega ją przed szukaniem rozgłosu. Obie zaś pouczała: »Dzieci moje, nie smućcie się i nie zniechęcajcie, jeśli świat o was zapomni, będzie lekceważyć albo nie oceni poniesionych ofiar, wyświadczonych przez was uprzejmości i grzeczności (...)«"[31]. Półtora roku po śmierci męża, w sierpniu 1875 r. Celina Borzęcka razem ze swoimi córkami wyjechała do Wenecji. Podczas głębokiej modlitwy w bazylice świętego Marka zrozumiała, że aby poznać Wolę Bożą powinna jechać do Rzymu. Więc przybyła tam już w październiku tego samego roku. W Rzymie zamieszkała niedaleko kościoła świętego Klaudiusza, w którym w tym czasie posługiwali ojcowie Zmartwychwstańcy. Tam spotkała się z generałem tego zakonu, ojcem Piotrem Semenenką, który uznał, „że ich spotkanie ma charakter nadprzyrodzony: »Już to wyraźnie w tym naszym spotkaniu na ziemi i znajomości poznać można rękę Pana Jezusa, która wszystkim kierowała«"[32]. Natomiast ona sama spotkanie to uznała „za największą łaskę na drodze wewnętrznej: »Niech będą dzięki Panu Bogu, że mnie do niego [o. Piotra Semenenki] przyprowadził. Tak głęboko moją niewdzięczność czuję za tyle dobroci Stwórcy mego, tak mało jeszcze miłości Mu daję...«"[33]. Ojciec Piotr został kierownikiem duchowym i zarazem spowiednikiem Celiny Borzęckiej. Tu warto zatrzymać się na chwilę i poświęcić parę słów temu pobożnemu kapłanowi. Otóż, ojciec Piotr Semenenko był również spowiednikiem i kierownikiem duchowym bł. Franciszki Siedliskiej, bł. Marceliny Darowskiej, bł. Angeli Truszkowskiej, a także sł. Bożej Kolumby Białeckiej oraz córki Celiny Borzęckiej, Jadwigi. Był także „współtwórcą i doradcą wielu zgromadzeń żeńskich (m.in.: niepokalanek, zmartwychwstanek, służebniczek, felicjanek, dominikanek, nazaretanek, reparatek, pocieszycielek), założyciel[em] i pierwszy[m] rektor[em] Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie. Z jego szkoły wyszli wybitni kapłani (Wincenty Granat, Jan Czuj, Józef Dąbrowski), liczni biskupi i arcybiskupi, kardynałowie (Aleksander Kakowski, Edmund Dalbor, Adam Sapieha); niektórzy z jego uczniów zostali już wyniesieni na ołtarze (św. Józef Sebastian Pelczar, św. Józef Bilczewski, bł. Jan Balicki). Jego spuściznę (a pozostawił po sobie liczne prace filozoficzno-teologiczne1, obfitą korespondencję i obszerny dziennik) opatrują refleksją naukową kolejne pokolenia historyków, filozofów i teologów"[34]. Z jego rad korzystał także błogosławiony Honorat Koźmiński. Dzięki ojcu Semenence mogła Celina Borzęcka poznać duchowość zmartwychwstańców a on sam, po pewnym czasie mógł stwierdzić, „że wierność Celiny, jej posłuszeństwo i oddanie się sprawie Bożej stanowią dobrą rękojmię, iż będzie ona mogła kiedyś spełniać kierowniczą rolę w żeńskiej wspólnocie zmartwychwstańskiej"[35]. W kwietniu 1876 roku Jadwinia przyjęła Pierwszą Komunię świętą, która poprzedzona została rekolekcjami u sióstr Reparatek w Rzymie. Uroczystość ta miała miejsce u tych sióstr w kaplicy przy Via degli Artisti a Ofiarę Mszy Świętej celebrował o. Piotr Semenenko. Dwa dni po tym wydarzeniu ks. kardynał Mieczysław Halka-Ledóchowski (1822-1902) udzielił Jadwini sakramentu Bierzmowania. Latem roku 1877 Celina razem z córkami pojechała do Lourdes. Tam, podczas modlitw próbowała upewnić się co do prawdziwości swojego zakonnego powołania a po pozytywnym rozpoznaniu tego powołania, wszystkie panie udały się do kilku francuskich miejscowości uzdrowiskowych w celu podleczenia swojego zdrowia. Po udanej kuracji Celina Borzęcka wraz ze swymi pociechami przyjechały do Rzymu skąd wyjechały na wiosnę roku 1878 i powróciły do ojczyzny. Tu, podczas odwiedzin krewnych i znajomych, młode panny Borzęckie wzbudzały wśród nich niekłamany podziw i zachwyt. Było to spowodowane nie tylko ich doskonałym ułożeniem, urodą czy też wdziękiem, ale przede wszystkim „solidnym charakterem urobionym na gruncie religijnym. Ich głęboka wiara, szczera pobożność, nieprzeciętna kultura umysłowa i towarzyska robi[ły] dokoła wielkie wrażenie. Matka zaczyna lękać się o ich pokorę, »bo wszędzie je chwalą co niemiara« pisze do O. Semenenki"[36]. Córki Celiny Borzęckiej, Jadwinia i Celinka. Zdj. Z ks. Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. Dodatkowo, młodzi mężczyźni zaczęli bardzo poważnie interesować się dwudziestoletnią Celką, która wszelako potrafiła odrzucić nawet „dobrą partię ze względu na brak zasad i mocnej wiary u młodego człowieka"[37]. Jednak w niedługim czasie, nie łamiąc swoich twardych norm, zaprzyjaźniła się w Krakowie ze wspaniałym i bardzo zacnym, młodym człowiekiem w osobie Józefa (Antoniego Juliusza) Hallera (1853-1923) [stryjecznego brata, późniejszego generała Wojska Polskiego, również Józefa Hallera (1873-1960)], obywatela ziemi Kieleckiej. Po długich modlitwach i rozmowach z matką i ojcem Semenenką, Celka postanowiła zaręczyć się z nim. W lipcu 1879 obie rodziny Borzęckich i Hallerów udały do miejscowości Frohnleiten niedaleko Grazu w Styrii. Tam w obecności generała zmartwychwstańców, ojca Piotra Semenenki, miały miejsce uroczyste zaręczyny. Kilka dni wcześniej, w tej miejscowości, ojciec Piotr przeprowadził rekolekcje dla obu córek Celiny Borzęckiej, podczas których miały one poznać Wolę Bożą, co do ich przyszłości. I tak Celka utwierdziła się w swojej decyzji założenia rodziny w duchu chrześcijańskim, za to Jadwinia już stanowczo postanowiła oddać się „do wyłącznej służby Panu Jezusowi w życiu zakonnym"[38]. Ślub Celki z Józefem Hallerem odbył się w listopadzie tego samego roku w kościele Panien Wizytek Warszawie. Po ślubie młodzi małżonkowie udali się najpierw na Jasną Górę a następnie do majątku pana młodego w Giebułtowie pod Krakowem. Natomiast Celina Borzęcka, która już „od młodości uważała"[39], że „życia zwyczajnie nie skończy"[40], a której mąż tuż przed swoją śmiercią powiedział tak: „zawsze przeczuwałem, że po mojej śmierci zostaniesz zakonnicą"[41], i która przecież przed swoim ślubem chciała spędzić życie u wileńskich sióstr Wizytek, teraz postanowiła razem ze swoją młodszą córką, pójść właśnie tą drogą i poświęcić swoje życie Bogu. Pewnego razu, podczas modlitwy w czasie Mszy świętej Celina Borzęcka miała wewnętrzną wizję przyszłego zgromadzenia. Tak o tym później opowiedziała ojcu Semenence: „Gdy byłam zatopiona w myślach, nie czując, co się wokół mnie działo, widziałam bardzo wyraźnie przesuwające się zakonnice w czarnych sukniach, ze sznurami i długimi welonami. Sama sobie powiedziałam: Zmartwychwstanki. Modliłam się, żeby to były Zmartwychwstanki"[42]. Pod duchowym, często listownym, kierownictwem ojca Semenenki, Celina „weszła na drogę wyższej doskonałości"[43]. Ale droga ta wcale nie była łatwa, gdyż „doktryna ojca Semenenki opiera się na Świętym Pawle i na Świętym Tomaszu z Akwinu. Zdrowa asceza zmartwychwstańska i wzniosła mistyka stoi na mocnym gruncie teologicznym"[44]. Ojciec Semenenko przez jedenaście lat kierował duchowością Celiny Borzęckiej. Przez ten czas najważniejszym dla niego celem był nauczenie jej Chrystocentryzmu świętego Pawła, czyli połączenia duszy z Jezusem Chrystusem. „O. Piotr uczył, że zjednoczenie z Chrystusem, to lekarstwo na wszelkie choroby ludzkiej duszy, może dojść do skutku tylko wtedy, gdy się zawierzy Bogu-Miłości: »Polecam wielkie zaufanie w Panu, polecam i nakazuję w Imię Pana. Wierz Jemu nieskończenie i poczytaj za wielki nieporządek, a gdyby rozmyślnym było, za grzech, wszelkie niedowierzanie Panu«. O. Piotr wymagał, aby ta ufność była posunięta aż do najdalszych granic, aby była ślepą. Widząc jak jego penitentka jeszcze opiera się na sobie, zamiast postawić wszystko na Boga, wyrzucał jej: »Po tylu z mojej strony naukach, przedstawieniach, tłumaczeniach, ty jeszcze nie rozumiesz elementarnych zasad życia wewnętrznego duszy z Bogiem«. I uczył cierpliwie, że nie wolno ulegać pokusie »wątpienia o miłości Bożej, jako początku i końcu wszystkiego«. Wyrazem ufności nieograniczonej w Bogu jest całkowite oddanie Mu siebie. Nawoływał więc O. Piotr do tego oddania, zachęcał, dodawał odwagi. Sam ułożył akt oddania się Bogu i pozwalał go uczynić tym swoim penitentom, których uznał za dostatecznie do tego dojrzałych. Po prawie dziesięciu latach pracy nad sobą pod kierunkiem O. Semenenki, Celina przystąpiła do złożenia tego aktu (2 II 1885 roku). Celina z przejęciem i wielką otwartością serca wypowiedziała Bogu swoje oddanie słowami O. Semenenki. Bolesną także prawdą, którą O. Piotr ukazywał swej penitentce, była prawda o ludzkiej nędzy i konieczność wyniszczenia siebie tak, by umarł stary człowiek, a narodził się nowy, przemieniony w Chrystusa. Celina całą duszą chłonęła wskazania spowiednika. Wyczuwała w tej nauce właściwy dla siebie pokarm. Tak dogłębnie była przejęta wszystkim, co mówił kierownik, iż po latach wyznała, że nie wie, czy to, co ona sama mówi jest jej własne, czy też zostało zasłyszane od O. Semenenki"[45]. A to czego starał się nauczyć generał zmartwychwstańców Celinę Borzęcką było charyzmatem jego zakonu, którego jednym z głównych założycieli był Bogdan Jański (1807-1840). Nawrócił się on na wiarę katolicką, podczas pobytu na emigracji we Francji. Wówczas starał się, wspólnie z Adamem Mickiewiczem (1798-1855), „szerzyć katolicką odnowę wśród emigrantów"[46]. Miał Jański olbrzymi wpływ zwłaszcza na „umysły i serca młodzieży zwracając ją do miłości Boga, do dobrych obyczajów, do świętej wiary katolickiej (...) Dążył [on] z całą gorliwością neofity do jak najściślejszego zjednoczenia z Bogiem poprzez modlitwę, pokutę i ofiarny apostolat wśród Polaków- wygnańców"[47]. A więc idea zmartwychwstania narodu polskiego powstała w umyśle Bogdana Jańskiego. W swoim apostolstwie „zaczął szybko uwzględniać sprawę narodową i stawiał konkretne postulaty, aby całe polskie życie społeczne, narodowe i polityczne powróciło do Boga i do żywego kontaktu z kościołem ze stolicą apostolską. Przyszłość Polski i odrodzenie widział w jej katolickości i dlatego pisał do swoich braci: »Jako Polacy panu Bogu służyć powinniśmy«"[48]. O. Piotr Semenenko był kontynuatorem myśli Bogdana Jańskiego oraz współzałożycielem Zmartwychwstańców. Natomiast sam pracując nieustannie nad sobą pogłębiał własną wiedzę. „W oparciu o Ewangelię i teologię św. Pawła oraz korzystając z tradycji szkoły francuskiej, stopniowo dochodził do coraz doskonalszego rozumienia całości ludzkiego życia a zarazem dróg w życiu wewnętrznym. Wypracowany własny system ascetyczny oparł o idee egzemplaryzmu trynitarnego [chodzi prawdopodobnie o mistyczne zaślubiny czy też zjednoczenie się duszy z tzw. Trójcą Stworzoną, czyli Jezusem, Maryją i Józefem], personalizmu [religii jako więzi osobowej człowieka z Bogiem] i chrystocentryzmu. Życie wewnętrzne Semenenko określał jako życie człowieka z Bogiem, życie wspólne z Chrystusem, które jest podstawą nieśmiertelności człowieka. Za cel tego życia uważał zjednoczenie z Bogiem, połączenie się z Nim i posiadanie Go w sposób doskonały. W naukach rekolekcyjnych, licznych konferencjach, kazaniach, korespondencji i kierownictwie duchowym uczył zasad, którymi należy się kierować, aby takie zjednoczenie z Bogiem osiągnąć. W sposób bardzo wnikliwy umiał ukazać sytuację człowieka jako stworzenia przeznaczonego przez Boga do celu nadprzyrodzonego. Wskazywał, że właściwym światem dla człowieka jest świat nadprzyrodzony, a przedmiotem i celem jego życia są nie dobra doczesne, lecz Bóg sam, i dlatego połączenie się ze Stwórcą stanowi życie człowieka, a rozłączenie jest śmiercią. Stąd według o. Piotra istotną sprawą dla rozwoju wewnętrznego jest poznanie Boga, który wyraża się w miłości"[49]. Słuchając nauk i wskazówek ojca Semenenki, obie panie Borzęckie, coraz głębiej poznawały zasady życia zakonnego. Córka Celiny „Jadwiga Borzęcka dostała się pod wpływ O. Semenenki już jako dwunastoletnie dziecko. To on rozbudził w niej pragnienie wyłącznego oddania się Bogu, które od początku w niej dostrzegał. (...) Miał więc już O. Semenenko dwie oddane i wierne osoby do realizowania zamierzonego dzieła. Nie był jednak zupełnie pewien, czy rzeczywiście one obie dadzą początek Zmartwychwstankom. Rozumiały wprawdzie ducha zgromadzenia doskonalej niż wszystkie ich poprzedniczki współpracujące z O. Piotrem, jednakże inicjator zadręczał się niepewnością, czy poradzą sobie materialnie oraz tym, czy zdołają zdobyć kandydatki i zapalić je do nowego dzieła. . Zaczął więc O. Semenenko obmyślać jakieś rozwiązanie przewidywanych trudności. Poważnie brał pod uwagę możliwość przyłączenia Borzęckich do jakiegoś już istniejącego zawiązku, który chciał potem ożywić duchem reguły zmartwychwstańskiej"[50]. I tak, już w roku 1876 myślał o wstąpieniu Celiny Borzęckiej do sióstr reparatek, których założycielka m. Maria od Jezusa (Emilia hr. d'Oultremont) (1818-1878) była jego penitentką. Być może doszłoby do tego, że Celina Borzęcka związałaby się na dłużej z reparatkami, gdyby nie śmierć założycielki tego zgromadzenia w lutym 1878 roku. Następnie, już w marcu tegoż roku zachęcał ojciec Piotr Celinę Borzęcką do nawiązania kontaktów z Franciszką Siedliską (1842-1902) (znaną nam) założycielką Nazaretanek. I tak napisał wówczas do Celiny: „»Miło mi było dowiedzieć się, żeś była u panny Siedliskiej. Będzie mi najmilej, jeżeli się lepiej na niej poznasz, tak jakem Ci mówił o tym. Zostawmy rzecz całą łasce Bożej, bo tego narzucić nie można« (15 III 1878). Jednak Celina nie widziała siebie u panny Siedliskiej, bo bardzo szybko, zresztą pod wpływem swego kierownika duchownego, zwróciła swe pragnienia w innym kierunku. Semenenko zanotował: »Rozmówienie się z panią Borzęcką, która dowiedziała się o nowo zakładającym się zgromadzeniu w Boussu i czuje się tam pociągniona«"[51]. Boussu to belgijska miejscowość we francuskojęzycznym dystrykcie Mons, gdzie istniało już założone kilka lat wcześniej Zgromadzenie Sióstr Pocieszycielek Serca Jezusowego. Zgromadzenie to powstało w celu wynagradzania obelg wyrządzanych Najświętszemu Sakramentowi oraz do pomocy w dziełach parafialnych. Regułę dla tej wspólnoty opracowywał, a właściwie, jak sam napisał, zastosował dla nich Regułę Zmartwychwstańców[52], ojciec Piotr Semenenko. Ukończył ją w grudniu 1878 roku. Natomiast w maju 1880 roku o. Piotr przesłał tę Regułę Celinie Borzęckiej „aby ją poznała i przemyślała"[53]. W tym czasie, tak Celina Borzęcka jak i jej córka Jadwinia zamierzały jeszcze obie wstąpić właśnie do tego Zgromadzenia Sióstr Pocieszycielek Serca Jezusowego. Na polecenie o. Piotra, między rokiem 1880 a 1885 czterokrotnie przebywały u tych zakonnic, gdyż plany połączenia przyszłych Zmartwychwstanek z siostrami z Boussu były przez ojca Semenenkę poważnie rozważane aż do jego śmierci. Jednak te siostry bardzo chciały mieć u siebie młodą Jadwinię natomiast nie widziały u siebie jako współsiostry jej matki. W grudniu 1880 roku Celina tak żaliła się do o. Semenenki: „Jadwinię bez wątpienia chcieli w Boussu, gdy mnie usunąć pragnęli. Jadwinia jednak sama działać nie będzie, a ja nie chciałabym być przyjęta dlatego że ją pragną"[54]. 25 marca 1881 roku, w dniu Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, po trzydniowych rekolekcjach, prowadzonych przez ojca Piotra Semenenkę, Jadwinia stanęła przed problemem podjęcia bardzo trudnej decyzji. Wówczas ojciec Piotr przedstawił plany i „zamiary jej matki, wielką ideę Zmartwychwstania i projekt fundacji nowego zgromadzenia w Kościele"[55]. Jadwinia od dawna chciała poświęcić swoje życie Bogu i już mocno pociągało ją życie zakonne. Zastanawiała się jednak jeszcze nad tym, które zgromadzenie wybrać, więc ta chwila, gdy ojciec Piotr przedstawił jej plany nowego zgromadzenia była decydująca. Uklękła wówczas i zatopiła się w głębokiej modlitwie prosząc Boga o natchnienie. Był to bardzo wzruszający moment, gdyż „Ojciec Semenenko również ukląkł i w milczeniu wspierał swą córkę duchowną orędownictwem do Pana, który wołał Jadwigę na drogę doskonałą, na życie pełnej ofiary, apostolstwa i zmartwychwstania. Długie chwile spędzono na szukaniu i zdobywaniu tej najlepszej cząstki. Wreszcie Jadwinia odkrywa twarz zalaną łzami, ale promienną i radosną, powtarzając jedno słowo, jako decyzję ostateczną »Fiat mihi. Niech się stanie. Oddaję się Panu«"[56]. W tym momencie zabiły dzwony na wieczorny Anioł Pański i Mama Jadwini dołączyła do obojga klęczących, córki i kapłana i razem z nimi modliła się. „Gdy powstali, wszyscy stanowią już jedną rodzinę duchowną. Szczęśliwa matka tuliła w swych objęciach podwójną swą córkę. Córka poddała się pod posłuszeństwo swej podwójnej matce. I niebo całe musiało radować się tym przedziwnym widokiem trojga świętych... Były to jakby duchowne narodziny Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania"[57]. Tak więc, od tego czasu została Jadwinia pierwszą pomocnicą swojej matki i zarazem współfundatorką Zgromadzenia Zmartwychwstanek. Jednak najpierw musiały uporządkować wszystkie swoje sprawy majątkowe i rodzinne. Aby to uczynić wróciły do kraju i tam spędziły większą część roku 1882. Oczywiście, obie chciały jak najszybciej wrócić do Rzymu, by tam zacząć wreszcie „życie wspólne jako pierwsze Zmartwychwstanki"[58]. Wówczas nadeszły „jedne z najpiękniejszych, bo najtrudniejszych dni w życiu Celiny. Oplątana siecią nieustannych krytyk, ciągłych perswazji ze strony rodziny i znajomych, Celina zaczęła się załamywać. O. Semenenko podtrzymywał ją na duchu częstymi listami. W czerwcu tak do niej pisze: »[...] Jeszcze to jedno lepiej zrozumiej, że szatan cię kusi ze strony śmiesznej, ale z jakiego powodu śmiesznej? że to nad twoje siły, że temu nie podołasz, że wszyscy z ciebie śmiać się będą. A więc z jednej strony nieufność w Bogu, niewiara w samo powołanie Boże. [...] Jeszcze jedno słowo: prawdziwie jesteś wierną i najwierniejszą. To łaska i niech cię pocieszy«[59]. Wtedy, kiedy Celina była poza Rzymem było jej bardzo ciężko bez bezpośredniej pomocy duchowej ojca Semenenki i nawet dość częsta wymiana listów nie zastępowała jej osobistego kontaktu. Chociaż w pewnej mierze pozwalała jednak na podtrzymanie jej na duchu i zachowanie gorliwości w pracy nad sobą. Miała Celina przecież, jak każdy człowiek, chwile niepewności, „okresy wahań, wątpliwości, żalu z powodu konieczności porzucenia wielu rzeczy, co znalazło oczywiście swoje odbicie w korespondencji ze spowiednikiem: »Nie wiedzieć, dlaczego żałować zaczynam wielu rzeczy na świecie, często przezwyciężać muszę wstręt do modlitwy; nie wiem, czy miałabym odwagę podjąć moje czyny bez tchórzostwa. A czego najbardziej żałuję? Oto, że tej biednej Celce [Hallerowej, swojej starszej córce] nie mogłabym nieraz przyjść w pomoc; żałuję też Litwy jako miejsca, gdzie najłatwiej i najwięcej można by dla Boga pracować; ta Obremka [Obrębszczyzna, czyli majątek Borzęckich], którą na domek Boży najwłaściwiej by obrócić i gdzieby się tyle dusz może zgarnęło, zostanie samotna może na zawsze«"[60]. Wreszcie, kiedy Celina razem z Jadwinią, na początku grudnia zamierzały wyjechać z kraju, to starsza córka Celcia Hallerowa, która być może znała dylematy swojej matki a do tego uważała, że ani jej matka ani jej siostra Jadwinia, nie mają powołania zakonnego i chcąc zatrzymać je obie w kraju, napisała taki list do ojca Piotra Semenenki: „»W mojej matce powołania nie ma. Jest ona znękaną i przybitą nawałem trosk i kłopotów, a przede wszystkim zaś oddanie jej godności przełożonej i fundatorki wiąże moją matkę i nakłada na nią obowiązek wytrwania w swym przedsięwzięciu nawet w takim razie, gdyby się z czasem przekonała, że to, co uważała za powołanie jest tylko chwilową egzaltacją. [A] dla tak młodej istoty [jak Jadwiga] potrzebna jest próba, a zatem nowicjat; ale czy nowicjat w nie istniejącym zakonie można za próbę uważać? Mama też i przyszłością Jadwini się dręczy, gdyż odpowiedzialność jej jest wielka«. O. Piotr odpisał na ten list w miesiąc przed ostateczną decyzją Celiny na wyjazd z kraju jeszcze przed Bożym Narodzeniem: »[...] moje dziecko drogie [...] bądź zupełnie spokojna. Twoja mama ma właśnie takie powołanie, zupełnie od Boga, a jeżeli z tylu trudami zaczyna je w życie wprowadzać, to tylko to jedno z tego wyciągnij, że jej powołanie między wielu innymi jest piękniejsze i mocniejsze, i Bogu milsze, i będzie uwieńczone tym obfitszymi owocami błogosławieństwa Bożego i na ziemi, i w niebie«. Zadając gwałt własnemu sercu Celina opuściła wraz z Jadwigą gościnny dom Hallerów w Giebułtowie. Wyruszyła do Rzymu. Po wielu latach Fundatorka zanotowała wyznanie: »Bolesne rozstanie z ukochaną córką, Celiną, którąśmy tak świeżo pożegnały w Giebułtowie. [...] Jakie to było cierpienie, gdy wszyscy błagali nas, byśmy na święta Bożego Narodzenia zostały, aby jeszcze te ostatnie święta spędzić razem, a ja z nadludzką siłą odmówiłam mojej Celince! Śnieg prószył, wiatr na przemian z mglistym powietrzem powiększał smutek dusz naszych. Dopiero w powozie rozpłakałyśmy się, Jadwinia i ja, nie mogąc jednak przytłumić ognia łaski wewnętrznej, która nas trzymała w wierności wołaniu Bożemu«. Od cierpienia zaczęło się więc dzieło zawiązania wspólnoty Zmartwychwstanek i cierpienie też będzie szczególnym znakiem i jakby pieczęcią Bożą na tym dziele. Bibliografia: - O. Fr. Świątek C. Ss. R., Świętość Kościoła w Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym; 33 życiorysów świątobliwych Polaków i Polek, Kielce 1930. - Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. - O. Leon Pyżalski, Duch Zmartwychwstania Pańskiego w życiu wewnętrznym sługi Bożej Matki Celiny Borzęckiej, Rzym 1956. -M. Celina Borzęcka CR, Zapiski i notatki 1881- 1913, Rzym 1984. - Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat i dzieje 1891-1991, Lublin 1999. -Ojciec Piotr Semenenko CR, Autobiografia, opracował o. Jerzy Mrówczyński CR, Jabłonowo Pomorskie 2002. -Ksiądz Kazimierz Wójtowicz CR, Bogactwo charyzmatów błogosławionej Celiny B., Kraków 2008. S. Teresa Matea Florczak CR, Pierwsza Zmartwychwstanka Matka Celina Borzęcka z Chludzińskich, Tekst ze str. w Intern.: https://docplayer.pl/7708094-Pierwsza-zmartwychwstanka.html Red. Wojciech Mleczko, Wokół „Dziennika" o. Piotra Semenenki, Kraków 2014. dost. w Intern. na str.: http://bc.upjp2.edu.pl/dlibra/doccontent?id=3205 https://siostryzmartwychwstanki.pl/historia-zgromadzenia/ [1] O. Leon Pyżalski, Duch Zmartwychwstania Pańskiego w życiu wewnętrznym sługi Bożej Matki Celiny Borzęckiej, Rzym 1856, s. 11. [2] Tamże. [3] Tamże, s. 12. [4] Tamże, s. 12-13. [5] Tamże, s. 13. [6] Tamże, s. 14. [7] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951, s. 285. [8] Ksiądz Kazimierz Wójtowicz CR, Bogactwo charyzmatów błogosławionej Celiny B., Kraków 2008, s. 34. [9] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica Boża Celina Borzęcka, w Polscy święci t.5, Warszawa 1985, s. 173. [10] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 12-13. [11] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 173. [12] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 14. [13] Tamże. [14] Ksiądz Kazimierz Wójtowicz CR, Bogactwo charyzmatów..., s. 37. [15] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 174. [16] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 16. [17] S. Maria Assunta Markowska CR, Borzęcka z Chludzińskich Celina Rozalia Leonarda, Hagiografia Polska Tom I, Poznań 1971, s. 177. [18] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 23. [19] Tamże, s. 25. [20] Tamże. [21] Tamże, s. 27. [22] Tamże. [23] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 176. [24] Ksiądz Kazimierz Wójtowicz CR, Bogactwo charyzmatów..., s. 56. [25] Tamże, s. 53. [26] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat i dzieje 1891-1991, Lublin 1999, s. 77. [27] Ksiądz Kazimierz Wójtowicz CR, Bogactwo charyzmatów..., s. 50. [28] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 178. [29] Ksiądz Kazimierz Wójtowicz CR, Bogactwo charyzmatów..., s. 51. [30] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 179. [31] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 179. [32] Tamże, s.182. [33] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 67. [34]Red. Wojciech Mleczko, Wokół „Dziennika" o. Piotra Semenenki, Kraków 2014, s. 133-134. dost. w Intern. na str.: http://bc.upjp2.edu.pl/dlibra/doccontent?id=3205 [35] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 182. [36] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 71. [37] Tamże, s. 72. [38] Tamże. [39] M. Celina Borzęcka CR, Zapiski i notatki 1881- 1913, Rzym 1984, s. II, [40] Tamże. [41] Tamże. [42] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 74. [43] O. Fr. Świątek C. Ss. R., Świętość Kościoła w Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym; 33 życiorysów świątobliwych Polaków i Polek, Kielce 1930, s. 290. [44] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 100. [45] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 182-183. [46] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 39. [47] Tamże, s. 38. [48] Tamże, s. 43. [49] Tamże, s. 63-64. [50] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 183. [51] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 84. [52] Ojciec Piotr Semenenko CR, Autobiografia, opracował o. Jerzy Mrówczyński CR, Jabłonowo Pomorskie 2002, s. 56. [53] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 85. [54] Tamże, s. 88. [55] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 80. [56] Tamże, s. 80-81. [57] Tamże, s. 81. [58] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s.184. [59] Tamże. [60] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 85-86.
Powrót |