Święty Pius X Cz. III Zdjęcie z książki: Ks. Stanisław Krzeszkiewicz, Ojciec św. Pius X i jego następca Benedykt XV, Poznań 1914. Kardynał Józef Sarto zamieszkał w Wenecji w pałacu arcybiskupim, który choć sam w sobie jest dosyć ładnym budynkiem, to jednak mając za sąsiadów Bazylikę Świętego Marka i Pałac Dożów, wydaje się być bardzo skromnym. Tu również przyjechały siostry kardynała Sarto, aby zajmować się przygotowywaniem posiłków, które niczym się nie różniły od tych, które jadał w swojej rodzinnej wiosce Riese. Józef Sarto mimo swojej wysokiej pozycji w Kościele, prawie nic nie zmienił w swoim dotychczasowym stylu życia. Wstawał o godz. piątej, kładł się spać około północy, miał oczywiście więcej obowiązków reprezentacyjnych oraz wiele spraw dotyczących jego urzędu. Aby wierni mogli lepiej rozumieć kazania, polecał księżom uczyć więcej religii. „Nakazywał im zawsze wyjaśniać katechizm nie tylko dzieciom, lecz także dorosłym osobom dobrej woli i wybierać dla tej nauki dogodną dla nich porę wieczorną. Czuwał nad karnością kleru, m. in. surowo zakazując uczęszczania do teatru, pod rygorem zawieszenia w urzędowaniu ipso facto i zalecał nie prenumerować dzienników, które by nie były w zgodzie z Kościołem, nakazując przeciwnie podtrzymywać prasę katolicką - w myśl wskazań Leona XIII - szczególniej czasopisma regjonalne, »w których się bezpośrednio znajduje lekarstwo na szkody wyrządzane w danej miejscowości przez działania przeciwko wierze lub moralności. Seminarium duchowne, jak i w Mantui, było przedmiotem jego troskliwości stałej i codziennej. Sprawdzał osobiście poziom i jakość nauczania, egzaminował kleryków, wypytując ich przy sposobności, znał ich wszystkich, wspomagał nieraz z własnych środków, nadto ustanowił przy Seminarium, za zezwoleniem papieża, fakultet prawa kanonicznego, którego ciało profesorskie miało władzę nadawania studentom tytułów bakałarza, licencjata i doktora. Co miesiąca i to pod swem osobistem przewodnictwem kazał urządzać konferencje czy to w Seminarium, czy też w pałacu arcybiskupim na tematy teologiczne lub z wiedzy biblijnej, czy historii kościelnej, ekonomii społecznej i t. p., - na które zapraszano nie tylko duchowieństwo i kleryków, lecz także osoby świeckie o odpowiednim wykształceniu. Zorganizował specjalnie dla kleryków uroczyste procesje z Przenajświętszym Sakramentem w ogrodach Seminarium, biorąc sam w nich udział"[1]. W sierpniu 1897 roku w Wenecji odbył się kongres eucharystyczny, który zgromadził wielu pobożnych i uczonych ludzi. Stawiło się tam „duchowieństwo świeckie i zakonne, różne bractwa pobożne, szlachta wenecka, kupiectwo, robotnicy z kółek katolickich, rybacy, marynarze"[2], właściwie prawie wszyscy mieszkańcy Wenecji i okolic, „połączonych jedną myślą [i] jednym celem, to - oddaniem hołdu Bogu-Zbawicielowi, utajonemu w Przenajświętszym Sakramencie"[3]. W tym czasie bardzo nasiliły się masońskie ataki i zniewagi dotyczące Kościoła i wiernych katolików. Ustawy rządu, podległego masonom, stawiały przeszkody w publicznym oddawaniu czci Bogu w Trójcy Jedynemu. Dlatego też powstał pomysł ożywienia wiary katolickiej przez uroczyste kongresy eucharystyczne. Ten kongres trwał cztery dni i był prawdziwą manifestacją wiary. Na zakończenie Kongresu, po jego ostatnim posiedzeniu, „odbyło się uroczyste błogosławieństwo miasta i morza; jak ongiś, za czasów Dożów, jak za czasów św. Wawrzyńca Justyniana, biskupa Wenecji. O złotej godzinie przedwieczerza procesja wyruszyła z bazyliki św. Marka, przeszła pod galeriami Pałacu Dożów, zatrzymała się na Piazzecie nad laguną [czyli na placu weneckim] i wówczas, w głębokiej ciszy, gdy wszystkie rozkołysane dotychczas dzwony umilkły, a ludzie przestali śpiewać pobożne pieśni, kardynał tuż nad brzegiem laguny podniósł wysoko do góry Hostię, błogosławiąc nią morze, wyspy i ten lud żyjący z morza. Potem procesja znowu ruszyła w pochód, obeszła cały »Wielki Plac«, t. j. plac św. Marka, powróciła do kościoła św. Marka i po raz drugi, tym razem z progu bazyliki, Hostia uniosła się do góry w powietrzu, błogosławiąc Miasto. W tej okazji, jak i w wielu innych, wychwalano powszechnie w Italii ożywioną działalność Patriarchy weneckiego, jego dobry smak, jego dar wzbudzania sympatii, zjednywania dusz"[4]. Kardynał Sarto podbił serca mieszkańców Wenecji, gdy przechodził ulicami lub gdy płynął gondolą to przechodnie czy ludzie stojący w progach domów lub wyglądający z okien, oni wszyscy błogosławili mu. A on skromny i zawsze uśmiechnięty, także im błogosławił, choć nie znał ich wszystkich, ale za to wszyscy znali jego i bardzo go kochali. Widzieli w nim swojego pasterza i ojca oraz wielkiego przyjaciela Pana Boga... 19 lipca 1903 roku zmarł papież Leon XIII, wówczas wezwano do Rzymu wszystkich kardynałów z całego świata na konklawe. Także i kardynał Józef Sarto 26 lipca wyjechał z Wenecji. „Zawsze ubogi, zmuszony był pożyczyć na tę podróż kilkaset lirów"[5]. W Rzymie najpierw zamieszkał w raczej skromnym kolegium lombardzkim a dopiero 31 lipca przeniósł się do mieszkania w Watykanie, gdzie do czasu wyboru papieża, wszyscy kardynałowie przebywają w oddaleniu od świata. Ale jeszcze podczas pobytu w samym Rzymie jedna z wizytujących go pań tak zwróciła się do niego: „»Eminencjo - można się spodziewać, że Duch św. wybierze...- chciała dopowiedzieć: »Waszą Eminencję na to stanowisko...« Lecz on nie dał dokończyć i przerwał ze śmiechem: »Zmiłuj się pani... Co za liche mniemanie ma pani o Duchu Świętym!«"[6] Gdy rozpoczęło się konklawe, to okazało się, że podczas pierwszego głosowania, największą ilość głosów otrzymał sekretarz stanu, nieżyjącego już Leona XIII, kardynał Mariano Rampolla del Tindaro (1843-1913). W czasie jednego z kolejnych głosowań, kardynał Jan Puzyna (1842-1911), który był wówczas biskupem krakowskiej diecezji, znajdującej się w tym czasie pod zaborem austriackim, a więc, „będącej wówczas pod władzą cesarza Austrii [Franciszka Józefa (1830-1916)], z rozkazu cesarza zawetował ten wybór, motywując swoje weto faktem, że kardynał Rampolla jest masonem. W owym czasie cesarstwo austriackie, jako uznane przez władzę kościelną, że jest kontynuacją cesarstwa Karola Wielkiego (który podobno miał prawo weta w wyborach papieża), powołując się na swój przywilej polecił kardynałowi Puzynie zawetować wybór Rampolli, gdyż policja austriacka wykryła, że jest on [właśnie] masonem. W następnym głosowaniu otrzymał większość głosów kardynał Sarto [Giuseppe (1835-1914)], przyjmując tytuł papieża Piusa; późniejszy Pius X, święty"[7]. Warto jeszcze wspomnieć, że kardynał Jan Puzyna, po tym proteście był uważany w naszym kraju za wroga i wyrodnego syna Kościoła, gdyż miał się niby wysługiwać cesarzowi austriackiemu. Nastąpiły nawet zamieszki przed pałacem biskupim, które stłumiła policja. Łatwo domyślić się, kto był autorem owych ataków i protestów. Przecież byli już tak blisko celu, a to jedno veto zatrzymało ich w połowie drogi. Kardynał Puzyna powinien zostać uznany za prawdziwego bohatera i wielkiego obrońcę Kościoła katolickiego, gdyż na długie lata powstrzymał marsz masonerii do najwyższego urzędu w naszym Kościele. To jak swoje veto oceniał sam kardynał Puzyna, zanotował w swoich wspomnieniach ks. Edward Komar (1872-1943): „Posądzają mnie o motywy polityczne - żem zaprzedany Austrii - według innych i Prusom, - według innych jeszcze miałem być narzędziem masonów... Poważam i szanuję cesarza, jak ojcu [ks. Edwardowi Komarowi] wiadomo, - nigdy jednak nie dałbym się użyć za narzędzie do celów politycznych, bo moja polityka jedyna jest: służyć Panu Bogu i Kościołowi! Wpływów swoich u cesarza i u rządu austryackiego używam wyłącznie dla Kościoła i dyecezyi, nie dla siebie, nie dla polityki. Tak było i w tym wypadku. Sumienie mi dyktowało, że nie należy dopuścić do wyboru kardynała Rampolli, - użyłem przeto przywileju »veta« jako ostatniego, legalnego i prawnego środka celem udaremnienia wyboru. Mnie chodziło tylko o przyszłość Kościoła, o prądy i kierunek w Kościele... Raczej ja wyzyskałem Austryę, a nie ona mnie! Czy to był czyn niepatryotyczny - przyszłość, historya dopowie. Ja tylko tyle powiedzieć dziś mogę, że byłem przeciwny wyborowi kardynała Rampolli nie tylko ze względu na Kościół cały, ale też ze względu na Kościół w Polsce, - na Polskę całą... więcej mówić nie mogę... miałem dowodów w ręku!"[8]. Ostatnie zdanie jest bardzo ciekawe, gdyż mówił kardynał Puzyna, że chodziło mu o Kościół w Polsce, nie o Kościół cały. Miał również jakieś dowody w ręku... .Wielka szkoda, że Kardynał więcej nie mógł mówić. Ciekawostką również jest to co opowiedział po wyborze swojemu późniejszemu biografowi: „Po powrocie z Rzymu do Krakowa wyczekiwał Eminencya, jak i czem zaznaczy Pius X pierwsze kroki swego pontyfikatu. Pierwsze motu proprio - dewiza, jaką obrał za godło swoich rządów Instaurare omnia in Christo napełniło Eminencyę wielką, niedającą się opisać radością i otuchą, boć i Eminencya to samo motto obrał sobie niegdyś przy święceniach kapłańskich i konsekracyi biskupiej... »Tak powinien przemawiać papież, - znać, że to papież- biskup mówi...« Instaurare omnia in Christo odnowić wszystko w Chrystusie, - wprowadzić wszędzie ducha Chrystusowego, - nauczyć ludzi żyć według katechizmu, czyli nauki Pana Jezusa - wskrzesić ducha pierwszych chrześcijan, - to nasza polityka nasze zadanie dzisiaj... Niech Pan Bóg błogosławi tak trafnym i świętym zamiarom Piusa X"[9]. A teraz przejdziemy do analizy dostępnych dla nas materiałów, które by potwierdzały polskość Józefa Sarto, oraz to, dlaczego w naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego znalazło się zawołanie Święty Piusie X, pierwszy Polaku na Stolicy Apostolskiej. Potwierdzenie to jest o tyle uzasadnione, że przecież mamy już oficjalne oświadczenie wybitnych autorytetów, które uznały sprawę polskości świętego Piusa X za naszą legendę i polskie chciejstwo. Powiadomiono także naszych rodaków, że sprawdzono prawdopodobnie wszystkie dokumenty w Polsce i we Włoszech, z których jasno wynika, że ojciec Józefa Sarto był Włochem. A widomości te posiadamy dlatego, iż w czerwcu 2013 r. została zorganizowana przez Archiwum Państwowe w Opolu, konferencja naukowa, którą poświęcono właśnie wyjaśnieniu kwestii genealogii św. Piusa X. W 2016 roku opublikowano materiały z tej konferencji zatytułowane Genealogia pragnień. Pius X w pamięci ludności Górnego Śląska. Publikacja ta, jak napisano „zawiera materiały pokonferencyjne ze spotkania ekspertów badających legendę o śląskich korzeniach tego papieża"[10]. W artykule Polskiej Agencji Prasowej zamieszczonym m. in. na historycznym portalu Dzieje. Pl i zatytułowanym: Eksperci: Pius X nie miał polskich korzeni, nie pozostawiono nam żadnych złudzeń i definitywnie zamknięto wszelkie dywagacje na temat polskiego pochodzenia Piusa X. „Jak wyjaśniono - na Górnym Śląsku od lat funkcjonowała legenda o tym, że późniejszy papież Pius X był potomkiem polskiej rodziny Krawiec (włoskie sarto oznacza w jęz. polskim krawiec), wywodzącej się z terenu obecnego woj. opolskiego. Według tych podań Ślązak Jan Krawiec na początku XIX w. wyemigrował do Włoch, zmienił tam nazwisko na Giovanni Sarto i osiadł w miejscowości Riese, gdzie w 1835 r. urodził się przyszły papież. Uczestniczący w czwartkowej konferencji w opolskim ratuszu ekspert z Uniwersytetu Padewskiego, członek Papieskiego Komitetu Studiów Historycznych i biograf Piusa X prof. Gianpaolo Romanato uznał jednak, że na bazie przebadanych przez polskich i włoskich ekspertów dokumentów należy bez cienia wątpliwości uznać, iż rodzina Piusa X pochodziła z Włoch. Wskazały na to m.in. badania obecnego także w czwartek w Opolu prof. Quirino Bortolato. Podczas swojej prezentacji uzasadniał on, iż we Włoszech istnieje bogata bibliografia i szereg dokumentów archiwalnych dot. Piusa X i jego rodziny. W publikacji uznał, że zgromadzone przez niego informacje potwierdzają, iż rodzina Sartów żyła na terytorium Veneto (Włochy) przynajmniej od początku XVIII w. Jak podkreślił, hipotezy o śląskim pochodzeniu Piusa X powinny być ostatecznie zdementowane. Informacje o rzekomym śląskim pochodzeniu pierwszego wybranego w XX w. papieża przebadali także m.in. w zbiorach archiwalnych, bibliotecznych oraz kronikach i księgach parafialnych pracownicy Archiwum Państwowego w Opolu. Prześledzili oni np. losy rodzin o nazwisku Krawiec w kilku miejscowościach, których nazwy pojawiają się w przekazach o rzekomych śląskich korzeniach papieża. Sprawdzali także np. informacje dot. ewentualnej emigracji członków tych do Włoch. »Bardzo chcieliśmy udowodnić, że w historii było dwóch papieży polskiego pochodzenia, ale nie ma dokumentów, które to potwierdzają« - mówiła na czwartkowej konferencji jedna z badaczek Aneta Malik tłumacząc np., że nawet jeśli w niektórych zapisach kościelnych na Opolszczyźnie sprzed lat pojawiało się nazwisko Sarto, to można to tłumaczyć tym, że ówcześni duchowni posługiwali się łaciną. Współautor publikacji, dyrektor Archiwum Państwowego w Opolu prof. Mirosław Lenart tłumaczył, że badania, których efektem jest książka, jednoznacznie zamykają historię związaną z legendą o rzekomym śląskim pochodzeniu Giuseppe Sarto. Prof. Romanato zaznaczył jednak, że choć udowodniono, że Pius X nie był Polakiem, to można postawić tezę, iż jego wybór na papieża miał związek z Polakami. Nawiązał tu do podjętego także w publikacji tematu weta cesarskiego wniesionego na konklawe w 1903 r. przez biskupa Krakowa kardynała Jana Puzynę, który w ten sposób zablokował wybór kardynała Mariana Rampolli del Tindaro i umożliwił wybór Sarto na papieża"[11]. O czym już wspominaliśmy wcześniej. Jak z powyższego tekstu widać, wymienieni w nim naukowcy nie mają żadnych wątpliwości co do swoich wniosków. Ale czy z całym przekonaniem można być pewnym takiego oświadczenia. Czy naukowcy zawsze podają lub podawali nam prawdę, czy nigdy się nie mylili? Albo dosadniej, czy nigdy nas nie okłamywali? Pewnie wielu z nas pamięta wyniki badań trzech niezależnych laboratoriów dotyczących wieku Całunu Turyńskiego. Był to przecież szok dla wielu z nas, gdy podano, że Całun Turyński to średniowieczny falsyfikat. I co się okazało po latach. Przypomnijmy od początku ten blamaż naukowców: „Kiedy kompleksowe badania Całunu Turyńskiego jednoznacznie wykazały, że jest to płótno grobowe z czasów Jezusa, pojawiła się propozycja zbadania wieku Całunu metodą izotopu węgla C14. Zgodę na te badania w 1988 r. wyraził kard. A. Ballestrero z Turynu. Podczas wywiadu, którego hierarcha udzielił w 1997 r., oświadczył, że sposób przeprowadzenia tych badań jasno pokazał, iż stały za nimi działania masonerii. Złamano wszelkie procedury 21 kwietnia 1988 r. został pobrany fragment Całunu do ustalenia jego wieku za pomocą badania radiowęglowego - metodą C14. Według uzgodnień ze stroną kościelną specjaliści od datowania byli zobowiązani do pobrania próbek z siedmiu miejsc Całunu. Wcześniej miejsca te miały być zbadane przez chemików oraz ekspertów w zakresie starożytnych tkanin. Próbki miały być wysłane do siedmiu różnych laboratoriów. Niestety, specjaliści od datowania złamali wszystkie ustalenia z władzami kościelnymi. Słynny amerykański naukowiec R.N. Rogers, członek STURP, w wywiadzie dla miesięcznika Inside the Vatican powiedział: »Operacja pobrania próbek z Całunu powinna być przygotowana w porozumieniu i przy ścisłej współpracy z wieloma naukowcami z różnych dziedzin wiedzy. Jeżeli chcemy mieć wiarygodny wynik przy badaniu metodą węgla C14, należy pobrać wiele próbek«. Połowa odciętego fragmentu Całunu została podzielona na trzy części i przekazana do laboratoriów w Tucson (USA), Oksfordzie (Anglia) oraz w Zurychu (Szwajcaria), a drugą połowę zachowano do dalszych badań. Datowanie Całunu metodą C14 w wyżej wymienionych laboratoriach zostało przeprowadzone w ścisłej tajemnicy. Do badań nie dopuszczono naukowców z innych dziedzin wiedzy. Karygodnym zaniedbaniem był brak chemicznej ekspertyzy w celu określenia właściwości próbki. Wyniki datowania zostały ogłoszone 13 października 1988 r. Podano wówczas do wiadomości, że istnieje 95% pewności co do tego, iż Całun pochodzi ze średniowiecza, z okresu lat 1260-1390. Laboratoria z dumą ogłosiły, że Całun Turyński jest średniowiecznym falsyfikatem. Całkowicie zignorowano wtedy dotychczasowe wyniki badań innych dziedzin nauki, które jednoznacznie wskazywały na pochodzenie Całunu z czasów Chrystusa. Doktor Edward T. Hall z Oksfordu, który odegrał decydującą rolę w organizacji datowania, tak z ironią mówił w telewizyjnym wywiadzie: »Udowodniliśmy, że Całun jest falsyfikatem. Każdy, kto się z nami nie zgadza, powinien zapisać się do Towarzystwa Płaskiej Ziemi«. Środki masowego przekazu na całym świecie w sensacyjny sposób rozpowszechniły tę nieprawdziwą informację. (...) Dopiero późniejsze badania naukowe na zachowanej drugiej połowie próbki wykazały, że fragment Całunu użyty do datowania metodą izotopu węgla C14 jest inny pod względem chemicznego składu aniżeli pozostała, główna jego część, gdyż znajdują się tam nici bawełniane pochodzące z XVI wieku. W 2000 r. M. Sue Benford oraz Joseph G. Marino razem z innymi ekspertami od starożytnych tkanin odkryli, że w tym fragmencie Całunu, z którego w 1988 r. pobrano próbki do datowania, jest tylko 40% oryginalnego płótna, natomiast pozostałe 60% to nici bawełniane ze średniowiecza. To karygodne - a może i celowe - zaniechanie specjalistów od datowania metodą C14 stało się główną przyczyną uzyskania błędnego wyniku. 20 stycznia 2005 r. w naukowym czasopiśmie Thermochimica Acta (t. 425, s. 189-194) ukazał się artykuł pt. Studies on the rodiocarbon sample from the Shroud of Turin, napisany przez prof. Raymonda N. Rogersa z Los Alamos National Laboratory. Profesor Rogers, mając bogaty materiał badawczy z drugiej połowy próbki, znalazł w nim bawełniane włókna, splątane z lnianymi. Odkrył, że bawełniane nici są inkrustowane roślinną gumą zawierającą barwnik alizarynę. Natomiast w pozostałej, głównej części Całunu w ogóle nie ma bawełnianych włókien ani barwników! Tak więc badania Rogersa oraz innych naukowców jednoznacznie pokazują, że datowanie Całunu izotopem węgla C14 w 1988 r. jest niewiarygodne, ponieważ zostało dokonane na niewłaściwej próbce. W Thermochimica Acta Rogers pisał: »Połączone dowody chemicznej kinetyki, analitycznej chemii, obecność bawełny oraz pyroliza wskazują, że materiał Całunu w miejscu, z którego została pobrana próbka do badania, znacząco różni się od całości płótna Całunu. Próbka użyta do określenia wieku Całunu metodą C14 nie była częścią oryginalnego materiału i dlatego badanie to podało błędne wyniki - i jest nieważne" (www.shroud.com). Mamy więc naukową pewność, iż badanie metodą C14 z 1988 r. jest nieważne, bo przeprowadzono je na próbce z Całunu, w której było tylko 40% oryginalnej, starożytnej tkaniny lnianej, a pozostałe 60% materiału stanowiły bawełniane nici ze średniowiecza, wplecione tam podczas naprawy tej części Całunu. To właśnie było główną przyczyną uzyskania błędnego datowania Całunu metodą C14. Niestety, środki masowego przekazu ciągle powołują się na wyniki badań z 1988 r. jako na naukowy pewnik, co jest oczywistą manipulacją i wprowadzaniem ludzi w błąd"[12]. Tak, na marginesie, bardzo nam się podoba to zdanie dra Edwarda T. Halla, że każdy kto się nie zgadza z tym, że Całun jest falsyfikatem, to powinien zapisać się do Towarzystwa Płaskiej Ziemi. Otóż, abstrahując od głównej działalności, którym zajmuje się to Towarzystwo, to okazuje się, że uwielbia ono między innymi, umieszczać na swoich stronach zdjęcia publikowane przez NASA przedstawiające ziemię „widzianą z kosmosu" oraz filmiki z lądowania amerykanów na „księżycu". Warto się także zastanowić nad samą metodą datowania wieku Całunu izotopem węgla C 14, którą to metodę, wielu naukowców uznaje za tak samo wiarygodną jak niedawne testy, które wykonywano dłubiąc patykiem w nosie[13]. Zwłaszcza, gdy chodzi o ustalenie wieku Ziemi. Ten fragment artykułu o Całunie Turyńskim przedstawiamy tylko po to, by pokazać, że nie zawsze to co naukowcy przekazują nam jako pewnik, czy też jako dowody nie do podważenia, jest rzeczywiście prawdą. Bardzo często, tak jak w powyższym przypadku, nie są to żadne błędy, ale jest to celowe fałszowanie rzeczywistości. Niestety, z przykrością należy to stwierdzić, iż brutalna prawda o dzisiejszej nauce jest taka, że zdecydowana większość naukowców pracuje celowo w taki sposób, aby wyniki ich badań zgadzały się z oczekiwaniem tego, kto finansuje tych naukowców lub daje im Granty. Wracajmy do naszego Świętego Piusa X. Otóż „Oficjalna genealogia Giuseppe Melchiorre Sarto mówi o: rodzicach: Giovannim Battiście (1792-1852) i Marghericie Sanson (1813-1894); dziadkach (od strony ojca): Giuseppem Sarto, właścicielu ziemskim, i Paoli Giacomello; pradziadkach: Anzolim Sarto i Antonii Liviero"[14]. Z innych życiorysów świętego Piusa X dowiadujemy się jednak, że jego dziadek był małorolnym chłopem w prowincji weneckiej[15]. Obecnie można dowiedzieć się również, m.in. z opolskiej konferencji, że korzenie rodziny Sartów sięgają XVIII a gdzie indziej XVI lub nawet XIV wieku. Ale, gdy ktokolwiek próbuje znaleźć jakieś dowody na to, wówczas natrafia na luki w dokumentach. Tak było z poszukiwaniami księdza Pawła Nieużyły, który w 1984 roku wybrał się do Riese Pio X (bo tak się dzisiaj nazywa rodzinna wioska Piusa X), by tam poszukiwać dokumentów dotyczących pochodzenia naszego bohatera. Okazało się jednak, że podczas spotkania z bardzo przyjaznym, tamtejszym proboszczem Giuseppe Liestim oraz jego przyjacielem Mario Bonaldim, musieli oni „wyznać otwarcie i szczerze, że żadnych danych o rodzicach Papieża nie ma, ani w Godego, ani w Riese, ani w Castelfranco, ani w Asolo, ani w Cendrole [lokalny ośrodek kultu maryjnego - T.A.K.], ani w ogóle w całej okolicy. Wszelkie dotychczasowe poszukiwania okazały się daremne. Wysocy urzędnicy monarchii austriackiej po wyborze papieżem kardynała Sarto zniszczyli bez śladu metryki i wszelkie odnośne zapisy. Przepadły gdzieś wówczas groby rodziców Papieża. Sfałszowany jest również metryczny [metrykalny - T.A.K.] zapis na str. 15 książki w Zurychu, gdyż takiego zapisu księgi w Riese nie posiadają. Po tak dokładnej niwelacji śladów po rodzicach i rodzinie Piusa X na polecenie cesarza sporządzono lub do jakiejś innej genealogii dokompletowano ród Sartów, i to już od wieku XV, od roku 1431"[16]. Również dzięki tej relacji ks. Pawła Nieużyły wiemy, że nie ma we włoskich archiwach „metryki urodzenia Piusa X"[17]. Także samo „wbrew temu, co »ustalili« w 1903 r. (zaraz po tym, jak kardynał Sarto został papieżem) włoscy genealodzy [o których będzie wzmianka trochę dalej]- w rodzinnym miasteczku św. Piusa X nie ma zapisu, łączącego bogatego Włocha Giovanniego Sarto z przyszłym świętym"[18]. A więc, to także można włożyć między bajki, bo „gdyby Pius X pochodził z włoskiej rodziny ziemiańskiej, zasiedziałej w Riese czy też w jego okolicy od wieków, to gdzie by się podziały akta metrykalne jego przodków? Dlaczego zniknęły groby jego rodziców? Gdzie są groby jego dalszych krewnych? Gdzie obecnie żyją ich potomkowie? Dlaczego nie jest wśród nich żywa pamięć sławnego członka rodziny, jak na Śląsku? Jak pogodzić udokumentowane ubóstwo rodziców papieża (do szkoły w Castelfranco Giuseppe chadzał boso, a do seminarium duchownego dostał się dzięki stypendium, które ufundował pochodzący z Riese patriarcha Wenecji Jacopo kardynał Monico) z ziemiańskim statusem rodziny?[19]. W Salzano istnieje Muzeum Świętego Piusa X, którego członkiem jest jeden z włoskich ekspertów obecnych na opolskiej konferencji naukowej w 2013 r. prof. Quirino Bortolato. Na stronie internetowej tego Muzeum można znaleźć (po włosku, ale również i po angielsku) dane na temat genealogii całej rodziny Sarto[20]. Przedstawimy je w polskim tłumaczeniu, które jest zamieszczone w książce Tadeusza A. Kisielewskiego: „»Rodzina Sarto osiedliła się w Riese w 1763 roku, przybywszy z sąsiedniej miejscowości Castello di Godego w prowincji i diecezji Treviso. Ta jej gałąź, do której należy Giuseppe Sarto, Pius X, wymarła w 1930 roku, wraz ze śmiercią Marii Sarto, ostatniej z jego niezamężnych sióstr. Badania prowadzone przez [wspomnianych wcześniej włoskich genealogów] Francesca Franceschiniego (b.d), Angela Marchesana (1859-1932) i Antonia Gheno (b.d.) [zwróćmy uwagę, że wszystkie one powstały w latach 1903-1905, kiedy gorączkowo falsyfikowano pochodzenie papieża - T.A.K.] wskazują, że rodzina Sarto przybyła z Villa Estense (Padwa): cytowana jest dokumentacja, nie zawsze dokładna, datująca się od końca XIV wieku. Gałąź rodziny, której przejściowe koleje losu są znane częściowo, przeniosła się do San Giorgio in Brenta, wioski w sąsiedztwie Cittadelli w prowincji Padwa i w diecezji Vicenza. Tu urodził się Anzolo Sarto (1721?-1784) i poślubił 22 maja 1761 roku w Castello di Godego Antonię Liviero, wdowę po Zamarii Fratinie. Genealogia Piusa X z Intern. ze str.:https: //parrocchiariesepiox.it/san-pio-x/biografia Z tego małżeństwa narodził się Giuseppe Sarto (1762-1841), jedyny z ich synów, o którym wiemy z dokumentów zachowanych w Castello di Godego i Riese. W następnym roku, 1763, rodzina ostatecznie przeniosła się do Riese. W tej miejscowości Giuseppe Sarto, posiadacz ziemski, był miejskim gońcem i poślubił Paolę Giacomello (1765-1837). Od 1784 do 1809 roku urodziło się im 11 dzieci (6 dziewczynek i pięciu chłopców). Tylko sześcioro z nich przeżyło. Czwartym w kolejności był Giovanni Battista (lub Gianbattista lub Gio: Batta) Sarto (1792-1852), ojciec przyszłego papieża. Giuseppe Sarto i Paola Giacomello mieszkali w domu jego teściowej, Angeli Girardi, domu urodzenia papieża Piusa X. Rodzina nie była biedna, ponieważ miała liczne posiadłości: dwa domy i dwa hektary ziemi. Po podziale spadkowym rodzinnych nieruchomości Giovanni Battista otrzymał dom (ten, w którym urodził się papież Pius X) i dwa pola. Giovanni Battista miał 41 lat, kiedy 13 lutego 1833 roku poślubił Margheritę Sanson (1813-1894); panna młoda miała zaledwie 20 lat, a ich małżeństwo pobłogosławił ojciec kapelan Pier Paolo Pellizzari (S. Vito dAsolo, 1807-Valla, 1875). Mąż był, jak i jego ojciec, posiadaczem ziemskim i miejskim gońcem, podczas gdy jego młoda żona, urodzona w Vedelago pod Riese, niepiśmienna córka Melchiore Sansona (1786-1870), była, jak jej matka Maria Antonini, szwaczką. W latach 1834-1852 małżeństwu urodziło się 11 dzieci (przyszły papież był drugim z kolei). W niemal wszystkich biografiach podaje się tylko dziesięcioro, w następującej kolejności: Giuseppe (31 stycznia 1834-6 lutego 1834), Giuseppe Melchiore (2 czerwca 1835-20 sierpnia 1914, przyszły papież), Angelo (26 marca 1837-9 stycznia 1916), Teresa (26 stycznia 1839-27 maja 1920), Rosa (12 lutego 1841-11 lutego 1913), Antonia (26 lutego 1843-2 marca 1917), Pierluigi (lub Pier Luigi, 26 stycznia 1845-6 lutego 1845), Maria (26 kwietnia 1846-30 maja 1930), Lucia (29 maja 1948-19 czerwca 1924), Anna (4 kwietnia 1850-29 marca 1926), Piętro Gaetano (30 kwietnia 1852-30 października 1852)«. Analiza tego materiału potwierdza wątpliwości księdza Nieużyły. Czy można na przykład uwierzyć, że »ani obraz, ani grób tego Jana Sarto nie zachował się«, chociaż rzekomy włoski ojciec Piusa X miał być zamożnym ziemianinem? Czy zamożny ziemianin przyjąłby posadę miejskiego gońca?"[21]. Ale dlaczego miano by fałszować genealogię papieża, przecież wymagało to sporo wysiłku. A do tego mieliby to robić nie tylko Włosi, ale i Austriacy? Otóż, należy pamiętać, że mówimy o latach, gdy Polska była pod zaborami. Gdyby wiadomość o tym, że nowo wybrany Papież ma polskie korzenie, rozeszła się po świecie, mogłaby spowodować mocne poruszenie wśród Polaków znajdujących się w niewoli. Kto wie, może mogłaby doprowadzić nawet do kolejnego krwawego ich zrywu. Na pewno obawiali się tego zaborcy, więc nic dziwnego, że z taką gorliwością zaczęto usuwać ślady polskości Józefa Sarto. Z kolei we Włoszech, bez mała od 400 lat wybierany był papież pochodzący tylko i wyłącznie z Włoch, a więc byłoby to pewne przełamanie tego ich monopolu. W tych czasach, gdy Francja, Prusy i Austria a także Anglia i prawosławna Rosja, walczyły o hegemonię w Europie, każdy papież innej narodowości niż włoska budziłby duży niepokój wśród tych krajów. Jak wiemy, wybór kardynała Sarto był dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Wszak oczekiwano wyboru Włocha kardynała Rampolli, gdy więc nasz rodak, kardynał Jan Puzyna, pokrzyżował te plany, tak Włosi jak i Austriacy zaczęli gorączkowo zacierać ślady polskości nowego papieża. Jak również, bardzo szybko ruszyły prace genealogów udowadniających włoskie pochodzenie Piusa X. 25 kwietnia 1937 r. pochodzący ze Śląska, biskup Józef Gawlina (1892-1964) napisał list, do kardynała Augusta Hlonda (1881-1948), notabene również pochodzącego ze Śląska, którego fragment przedstawiamy poniżej: „ Wasza Eminencjo! Najdostojniejszy Księże Kardynale Prymasie! (...) a) Sprawa pochodzenia górnośląskiego Piusa X staje się verisimilima [prawdopodobna]. Ks. [Emil] Szramek (1887-1942) zwrócił się do W. Płużnic z prośbą o bliższe szczegóły co do matki O. Leopolda Moczygemby (1824-1891). Otrzymał odpowiedź, że nazywała się Ewa z d. Krawiec. Równocześnie proboszcz od siebie pisze ks. Szramkowi, że od dawna krążą pogłoski jakoby to była ciotka Piusa X. Przypomina sobie ks. Szramek sam, że jego proboszcz śp. ks. [Józef] Gregor (1857-1926), historyk, mówiąc o O. Moczygembie, wspomniał o pewnym wuju O. Moczygemby, Kanoniku czy Biskupie w Mantui, którego tenże często odwiedzał. Podobno uchodził wiadomy krawiec w 1872, uchylając się przed poborem do wojska, ożenił się w Riese dosyć późno, gdy się zaaklimatyzował. Ks. [Emil] Szramek zresztą Eminencji wszystko dokładnie opisze. Warto by zwrócić się do proboszcza w Riese o badania metrykalne i do Mons. [Giovanni] Bressana (b.d.). Najracjonalniejsze byłoby wysłanie listu przez Waszą Eminencję, której ani jeden ani drugi adresat nie odmówi odpowiedzi. Do Texas już napisałem modo non suspecto. Ks. Konstanty Michalski (1879-1947) zwrócił się do Ks. Metrop. [Adama] Sapiehy (1867-1951), który był szambelanem Piusa X. Quod deus bene vertat. Warto by sprawdzić obszerniejsze monografie o Piusie X, których ja nie znam"[22]. Niestety nie odnaleziono odpowiedzi kard. Sapiehy na zapytanie ks. Michalskiego. Ksiądz kardynał Adam Sapieha, ówczesny prałat był w latach 1906 -1911 tajnym szambelanem papieża Piusa X. Zajmował się wówczas ściśle sprawami polskimi. Swoją pozycję w Watykanie zawdzięczał ksiądz Sapieha arcybiskupowi lwowskiemu obrządku ormiańskiego, Józefowi Teodorowiczowi (1864-1938). Na początku roku 1905 na terenie zaboru rosyjskiego zaczęły wybuchać strajki robotników. W tym samym roku papież Pius X napisał skierowany do ówczesnego arcybiskupa warszawskiego Wincentego Chościaka - Popiela (1825-1912) oraz biskupów polskich posługujących na terenie zaboru rosyjskiego list Poloniae populum. W liście tym, wiedząc kto jest inicjatorem tych strajków, wezwał „do zachowania pokoju, ładu społecznego, poszanowania władzy, obrony religii i ojczyzny, krytykował wszelkie postacie radykalizmu, nawoływał duchownych do uczenia młodzieży religii, biskupom przypominał o obowiązku roztaczania opieki nad młodym duchowieństwem"[23]. List ten jednak nie uspokoił Polaków a „wręcz przeciwnie -podniecił umysły, wywołał protesty, w prasie polskiej pojawiły się różne komentarze, antypapieskie i propapieskie. Prasa niemiecka wykorzystywała rewolucyjny stan w Królestwie do podniecania antypolskich nastrojów, zaś rząd pruski zaostrzył kurs polityki germanizacyjnej Wielkopolsce, na Pomorzu i Śląsku"[24]. Ponieważ list papieża pogorszył sytuację Kościoła polskiego w Królestwie, dlatego też Arcybiskup Teodorowicz, po wcześniejszym uzgodnieniu tego z papieżem, napisał komentarz do listu papieża, w którym wyjaśnił dokładnie papieskie intencje. Zasugerował również, aby przy papieżu pojawił się polski ksiądz, który pełniłby „funkcję doradcy i informatora do spraw polskich"[25]. Na to stanowisko zaproponował abp Teodorowicz właśnie księdza prałata Adama Sapiehę. Wszyscy biskupi galicyjscy zostali powiadomieni o funkcji księdza prałata w Watykanie. Powiadomiono również biskupów z archidiecezji gnieźnieńsko-poznańskiej.
Ks. Adam Stefan Sapieha w okresie rzymskim (około r. 1908). Zdjęcie z książki Księga Sapieżyńska, praca zbior. pod red. ks. Jerzego Wolnego, Kraków 1982. Szczegóły zaangażowania ks. Adama Sapiehy w sprawy polskie bardzo dokładnie opisuje Księga Sapieżyńska, my tylko zasygnalizujemy ważniejsze tematy, którymi zajął się polski sekretarz Piusa X. A była to m. in. walka w Wielkopolsce o utrzymanie języka polskiego w nauczaniu religii oraz próba obsadzenia wakującego arcybiskupstwa gnieźnieńsko-poznańskiego przez biskupa o narodowości polskiej [bp. Edwarda Likowskiego (1836-1915)], przygotował listę wartościowych księży, którzy nadawali się na obsadzenie stolców biskupich w Kościele polskim na terenie zaboru rosyjskiego. Ks. Jerzy Wolny (1921-1999) w pracy poświęconej omówieniu działalności ks. Adama Sapiehy w Watykanie, tak podsumował tę jego działalność dotyczącą tworzenia listy kandydatów na biskupów: „Jeszcze nie pora na pełną ocenę wkładu Sapiehy w budowanie polskiego Episkopatu, brakuje badań nad źródłami watykańskimi, ale rejestrujemy już nieznany dotąd jego udział i współpracujących z nim korespondentów"[26] ... W czasie pobytu ks. Adama Sapiehy w Rzymie, dokładnie od marca 1906 r., Pius X wykonał m.in. takie gesty w stosunku do Kościoła w Polsce: wyniesienie do godności bazyliki świątyni na Jasnej Górze, ustanowienie dnia 26 sierpnia uroczystością Matki Bożej Częstochowskiej, ekskomunika mariawitów, ofiarowanie złotych koron na cudowny Obraz Matki Bożej w 1910, po kradzieży dokonanej przez współpracownika carskiej Ochrany Damazego Macocha... Pocztówka z koronami ofiarowanymi przez Piusa X na Cudowny Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Zdjęcie z Intern. ze str.: https://polona.pl/preview/a3dc91e2-5ce8-415a-b9e5-b14730561544 Ale już wcześniej, jeszcze przed działalnością ks. Adama Sapiehy w Watykanie, w roku 1904 Pius X gościł polską pielgrzymkę u siebie. Była tam też grupa 50 unitów podlaskich, których Pius X przyjął na osobnej audiencji. Zwracając się do nich w swojej przemowie, zwrócił uwagę na „ich wytrwałość w wierze, ich męstwo nieustraszone wobec prześladowania i do dalszej wytrwałości [ich] zachęcał. Rzewną była chwila, gdy papież - jak doniosły pisma -zobaczywszy wśród tych męczenników za wiarę, jednego z blizną zadaną od kozackiej piki, do serca go przycisnął i rany jego całował; wzruszającym też był widok papieża płaczącego, gdy unici za błogosławieństwo sobie udzielone, odpowiedzieli łkaniem serdecznym i rzewnymi łzami"[27]. W 1905 r. beatyfikował pochodzącego ze Śląska kapłana i męczennika Melchiora Grodzieckiego. Tych gestów w stosunku do Polski i Polaków było jeszcze w czasie pontyfikatu Piusa X dużo więcej. [1] Rene Bazin, Papież Pius X, Kraków 1935, s. 89-90. [2] Tamże, s. 90. [3] Ks. dr Stefan Momidłowski, Papież Pius X. życie i prace, Przemyśl 1908, s. 71. [4] Rene Bazin, Papież Pius X, Kraków 1935, s. 92. [5] Tamże, s. 99. [6] Pius X papież i niektóre sprawy nasze, Warszawa 1909, s. 19. Dost. w Intern. na str.:https://polona.pl/preview/12bd93cc-b584-40f1-b019-3ceacf897426 [7] Michał Poradowski, Trzydziestolecie Drugiego Soboru Watykańskiego, Wrocław 2011, s. 8-13. [8] Ks. dr Edward Komar, Kardynał Puzyna (moje wspomnienia), Kraków 1912, s. 92-93. [9] Tamże, s. 90-91. [10] https://dzieje.pl/rozmaitosci/eksperci-pius-x-nie-mial-polskich-korzeni [11] Tamże. [12] https://trwajciewmilosci.pl/badanie-wieku-calunu-metoda-izotopu-wegla-c14/ [13] „Koncentracja węgla C14 w atmosferze nie jest stała. (...) Już to sprawia, że określenie proporcji węgla w danym momencie historii naszej planety staje się praktycznie nieosiągalne. (...) Wiek danej warstwy Ziemi ustalamy przez skamieliny tam znalezione. Problem w tym, że wiek tych skamielin określimy dzięki warstwom, w których leżą. Niestety całość sprowadza się do tego, że naukowcy zamiast korygować wyniki, ustalają je wedle uznania. Niektóre rezultaty potrafią zadziwić. Skorupy żywych organizmów, np. ślimaków lub małży datowane bywają na kilkadziesiąt tysięcy lat, zaś części ciała jednego mamuta różniły się wiekiem o nawet piętnaście tysięcy lat. Takie przypadki podważają wiarygodność badań tego rodzaju". Fragment tekstu z opracowania Justyny Skorek Datowanie metodą węgla. C14. Dost. w Intern. na str.: https://prezi.com/p/c-nenifmos7p/datowanie-metoda-wegla-c14/ [14] http://www.blachownia.opole.pl/index.php/nasza-parafia/patroni-parafii/sw-pius-x [15] Tadeusz A. Kisielewski, Pierwszy „polski" papież, Poznań 2010, s. 52. [16] Tamże, s. 52-53. [17] Tamże, s. 72. [18] https://wiadomosci.wp.pl/polskie-korzenie-wielkiego-papieza-6036209974592129a [19] Tadeusz A. Kisielewski, Pierwszy „polski" papież, Poznań 2010, s. 55. [20] http://www.museosanpiox.it/international/eng/engpio_x1.html [21] Tadeusz A. Kisielewski, Pierwszy „polski" papież, Poznań 2010, s. 55-58. [22] https://www.piusx.org.pl/sw-pius-x/list-bpa-Gawliny-do-kard-Hlonda [23] Księga Sapieżyńska, praca zbior. pod red. ks. Jerzego Wolnego, Kraków 1982, s. 55. [24] Tamże, s. 56. [25] Tamże. [26] Tamże, s. 110. [27] Ks. dr Stefan Momidłowski, Papież Pius X..., s. 237. Powrót |