|
108 polskich męczenników z czasów II wojny światowej Cz. V Matka Boża, w Orędziach na Czasy Ostateczne, które właśnie nadeszły w niewydanym jeszcze tomie XXXIX, a których część możemy przeczytać w XXIII Częstochowskiej Narodowej Drodze Krzyżowej, tak powiedziała o polskich patriotach oddanych na pastwę obozowych sadystów: Widząc twoje po mordowane dzieci, Polsko, widzę w nich Mojego Syna i straszną nienawiść Piekła. Choć tak bolesny to widok, wiem, że śmierć Mojego Syna jest błogosławiona, bo uświęca cały rodzaj ludzki, wszystkich, którzy zechcą przyjąć łaskę Zbawienia. Z tą samą bolesną nadzieją patrzę na męczenników Wołynia, Sybiru i niemieckich obozów, bo ich męczarnie, bicie, gwałty, pokuty, głód, robactwo, chłód, choroby i strach wyjednały wielką łaskę dla całego Narodu Polskiego. Poświęcenie to nie ma ceny, tak jak nie ma ceny ludzkie życie, a jednak nagroda, jaką otrzymają, będzie udziałem w największej z łask, jaka kiedykolwiek była dana narodowi[1]. I dalej tak mówi Matka Boża: Moje najdroższe dzieci, Martyrologium polski jest najgrubszą polską księgą, księgą zapisaną złotymi literami. Te dusze orędują za wami, abyście wy również stanęli do walki o Polskę i wypełnili do końca dzieło wzniesione na ich krwi i łzach[2]. KIELCE Z diecezją związani są święci i błogosławieni diecezji krakowskiej; z grona 108 męczenników z czasów II wojny- błogosławiony Józef Pawłowski, kapłan[3]. 21. Błogosławiony ks. Józef Pawłowski (1890-1942) urodził się 9 sierpnia 1890 r. w Proszowicach, w Małopolsce, w diecezji kieleckiej. Po ukończeniu gimnazjum w Pińczowie w 1906 roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Kielcach. Po jego ukończeniu, w latach 1911-1915, na własny koszt kontynuował studia na Katolickim Uniwersytecie w Innsbrucku, uzyskując tytuł doktora teologii. Dnia 13 lipca 1913 roku z rąk biskupa kieleckiego Augustyna Łosińskiego (1867-1937) przyjął święcenia kapłańskie. Od września 1916 roku pracował jako profesor w Seminarium Duchownym w Kielcach, gdzie wykładał archeologię biblijną, introdukcję do Pisma Świętego oraz egzegezę. W roku 1918 został wicerektorem tegoż Seminarium i funkcję tę pełnił do 1936 r., kiedy kiedy mianowano go rektorem Seminarium Kieleckiego. Ks. Józef Pawłowski był cenionym pedagogiem i wychowawcą kleryków, znanym z erudycji oraz głębokiej wiary. Angażował się w działalność społeczną, wspierając inicjatywy oświatowe i charytatywne na Kielecczyźnie. Po wybuchu wojny biskup kielecki Czesław Kaczmarek (1905-1963) zwolnił ks. Pawłowskiego ze stanowiska rektora seminarium i mianował go (16 listopada 1939 r.) proboszczem parafii katedralnej w Kielcach[4]. Pomimo grożącego mu niebezpieczeństwa ks. Pawłowski pozostał w Kielcach, aby kontynuować posługę kapłańską i prowadzić działalność charytatywną. Warto przytoczyć świadectwo kierowniczki Przytułku dla Starców św. Trójcy w Kielcach: Gdy nastała wojna, widziałam ks. Pawłowskiego jak opiekował się nędzą ludzką. Całe fale ludzi koło Niego się cisnęły, a On chciał być wszystkim dla wszystkich. Moc ludzi bezdomnych widziała ratunek w ks. Pawłowskim. Dawał im ubrania, bieliznę, obuwie, karmił zgłodniałych. Chleb kroił i wszystkie posługi czynił dla każdego z osobna. Starał się dla nich o przepustki, by mogli powrócić do swoich stron i domów. Pisał podania, by im ułatwić i rozwiązać, ile się dało trudności. Udzielał rad, wskazówek, przestrzegał przed niebezpieczeństwem i ustawicznie działał w spokoju i zachęcał do spokoju, zawsze każdemu zalecając ufność i zdanie się całkowicie na Bożą Opatrzność[5]. W tym czasie został również kapelanem Polskiego Czerwonego Krzyża, co pozwalało mu na wstęp do obozów jenieckich. Dzięki temu mógł jeńcom, oprócz duchowej pociechy i żywności, dostarczać po kryjomu cywilne ubrania, co umożliwiało ucieczki. Przyjmował także od jeńców listy i wysyłał pieniądze ich rodzinom. Interweniował u Niemców w sprawie uwolnienia osób aresztowanych. Przy parafii zorganizował Stowarzyszenie Caritas, w ramach którego otworzył szwalnię szyjącą ubrania dla ubogich oraz urządził sekcję pomocy chorym. Ukrywał chorych i rannych członków organizującego się polskiegopodziemia zbrojnego[6]. Nie zaniedbywał działalności duszpasterskiej, a całą jego posługę kapłańską przenikała troska, by wierni trwali w praktykach religijnych i życiu sakramentalnym. W swoich kazaniach budził ducha patriotyzmu i nadziei. Niemal każde kazanie ks. Pawłowskiego cechowała miłość do Ojczyzny i podnoszenie ducha u wiernych, że Ojczyzna choć skuta w ciężkie kajdany, jednak powstanie do życia - pisał kielczanin, Jan Kinastowski (1902-1972) we wspomnieniach z czasów wojny[7]. 10 lutego 1941 roku został aresztowany przez Gestapo, które od dawna śledziło jego działalność. Początkowo więziony w kieleckim więzieniu, po dwóch miesiącach przewieziony został do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymał numer 13155. Niecały miesiąc później, 4 maja 1941 r., wraz z transportem liczącym 30 osób - księży diecezjalnych, ojców i braci zakonnych[8], do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie otrzymał numer obozowy 25286. W obozowych warunkach znosił ogromne cierpienie: fizyczne wyczerpanie, zimno, głód, choroby, brutalne traktowanie i upokorzenia. Pomimo tego zachował niezłomną wiarę, spokój, pogodę ducha. Nie skarżył się na swój los, a współwięźniom często czytał książki. Współwięźniów, którzy tracili ducha w prześladowaniach, zachęcał: »Musimy to przyjąć, to nasza Golgota. Miłość dużo kosztuje«. »Do końca zachował postawę wewnętrznej i ufnej pogody. Do końca też jego zainteresowania odpowiadały godności kapłana i wychowawcy kapłanów. Na tle gehenny obozu koncentracyjnego, przesyconego szatańskim udręczeniem, walką by przeżyć, głodem - było to naprawdę dużo«[9]. - Wspominał abp Kazimierz Majdański (1916-2007). Okoliczności śmierci ks. Pawłowskiego znamy z relacji współwięźniów. Rankiem 9 stycznia 1942 r., po apelu, wręczono mu oraz dwóm innym więźniom tajemnicze kartki, które - jak sądzono - oznaczały ciężkie oskarżenia. Polecono im spakować rzeczy osobiste pod pozorem transportu do innego obozu. W rzeczywistości czekała ich śmierć. Ks. Pawłowski został tego samego dnia rozstrzelany lub powieszony. Do końca zachował ducha nadziei. Według relacji abp. Majdańskiego mówił: Pan Bóg jest dobry. Z najbardziej beznadziejnych sytuacji znajdzie zawsze niespodziewane, radosne wyjście. Zobaczycie, że nie pozwoli nam długo czekać na wyzwolenie[10]. Arcybiskup uważał te słowa za najpiękniejszą przedśmiertną modlitwę i często je powtarzał w myślach. KRAKÓW Z diecezją są związani święci: św. Stanisław, biskup, męczennik (ok. 1030-1079), św. Jadwiga Królowa (1373/1374-1399), św. Jan Kanty (1390-1473), św. Jacek Odrowąż (ok. 1183-1257), św. Brat Albert Chmielowski (1845-1916), św. Rafał Kalinowski (1835-1907), św. Faustyna Kowalska (1905-1938), bł. Wincenty Kadłubek (ok. 1150-1223), bł. Bronisława (ok. 1200-1259), bł. Szymon z Lipnicy (ok. 1438-1482), bł. Władysław z Gielniowa (ok. 1440-1505), bł. Stanisław Kazimierczyk (1433-1489), bł. Rafał Chyliński (1694-1741), bł. Bernardyna Jabłońska (1878-1940), bł. Aniela Salawa (1881-1922) oraz błogosławieni z grona 108 Męczenników II wojny: bł. Piotr [Dańkowski] (1908-1942), bł. Klemensa Staszewska (1890-1943), urszulanka, bł. Józef Kowalski (1911-1942), salezjanin, bł. Hilary Januszewski (1907-1945), karmelita, bł. Anastazy Pankiewicz (1882-1942), franciszkanin[11]. 22. Bł. ks. Piotr Edward Dańkowski (1908-1942) urodził się 21 czerwca 1908 r. w Jordanowie koło Rabki w rodzinie Jana i Anny z domu Fulińska. Gimnazjum ukończył w Nowym Targu, a w roku 1926 wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, równocześnie podejmując studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W Seminarium nad formacją duchową młodego alumna czuwał ojciec duchowny - ks. Czesław Lewandowski (1864-1934) ze zgromadzenia Księży Misjonarzy, który, co warte zauważenia, był również kierownikiem duchowym św. Brata Alberta oraz służebnicy Bożej- matki Bernardyny Jabłońskiej, współzałożycielki Albertynek[12]. Jesienią 1929 r., w czasie studiów rozpoczął pisać swój Dziennik duszy, świadectwo jego dążenia do świętości, a który zakończył w styczniu 1940 r. Oto dwa przykłady jego rozważań zawartych w Dzienniku, pierwsze z dnia 10 listopada 1929 r., gdy świadomy od początku odpowiedzialności, jaka ciąży na kapłanie w przekazywaniu wiary, prosił Boga o ducha wytrwania: »Mój Boże! wciąż słyszy się o coraz większych wpływach masonerii w Polsce, czy też nie dojdzie do tego co było w Meksyku? Wszystko w rękach Bożej Opatrzności, w każdym razie dużo od nas zależy, duchowieństwa, tego pokolenia, które teraz wyjdzie. A nie chciałbym i ja być najgorszym, owszem staram się i będę się coraz więcej starał być kapłanem według Serca Jezusowego«[13]. I drugi przykład z jego Dziennika, gdy w dniu 21 listopada 1929 r. rozmyślał nad przypowieścią o obumarciu ziarna pszenicy w ziemi: O Jezu tak! Obumrzeć swoim namiętnościom, a iść za Tobą to mój cel i szczęście, błogosław mi w tym głębokim przekonaniu się o swojej nędzy, o swych namiętnościach[14]. Święcenia kapłańskie przyjął 1 lutego 1931 r. w kościele św. Anny w Krakowie z rąk arcybiskupa Adama Stefana Sapiehy (1867-1951). Po święceniach pracował jako wikariusz w parafiach: Pobiedrze - obecnie Paszkówka (1931-1932), Sucha Beskidzka (1932-1935) i Zakopane (1935-1941). W swojej pierwszej parafii pamiętał, aby spowiadać się najpóźniej co dwa tygodnie, codziennie rano medytował, a wieczorami adorował Najświętszy Sakrament. Jednak jego podstawowym zajęciem duszpasterskim była szkolna katecheza i przygotowywanie kazań. W Suchej Beskidzkiej, dokładniej w Błądzonce, katechizował dzieci. W Zakopanem pełnił także funkcję katechety, spowiednika sióstr albertynek i duszpasterza młodzieży. Wyróżniał się gorliwością, zaangażowaniem w sprawy społeczne, pomaganiem ludziom ubogim, zdolnością do nawiązywania relacji oraz wymagającym, ale serdecznym podejściem do wychowania młodych. Po wybuchu II wojny światowej, posługując cały czas w Zakopanem, zaangażował się w działalność konspiracyjną. Jako kapelan Związku Walki Zbrojnej, działał pod pseudonimem Jordan. Prowadził nasłuch radiowy razem ze swym młodszym bratem Stanisławem († ok. 1942), przygotowując i redagując komunikaty dla podziemia. Oprócz pracy informacyjnej wspierał działalność wydawniczą i organizacyjną struktur konspiracyjnych. Ryzykował też życiem, pomagając wszystkim tym, którzy uciekali na Węgry, chcąc schronić się przed niemieckimi prześladowaniami. Ostrzegany przed możliwością aresztowania, nie zdecydował się na ucieczkę, pozostając do końca na placówce wyznaczonej mu przez biskupa[15]. 10 maja 1941 r. został aresztowany przez Gestapo w Zakopanem. Po brutalnym śledztwie w katowni Palace[16], przewieziono go do więzienia w Tarnowie, a następnie deportowano do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie znalazł się 15 grudnia 1941 r. i otrzymał numer obozowy 24529. W obozie zmuszano go do wyczerpującej pracy przy kopaniu rowów kanalizacyjnych oraz poddawano torturom. Szczególnie prześladował go kapo Hans, który nakładał na niego dodatkowe obowiązki i bił za rzekome uchylanie się od pracy. Często też, zmuszał [go] do kopania grobu dla siebie. Ks. Piotr nie tracił ducha, pracując ponad siły śpiewał pieśni religijne, umacniając innych[17]. W sobotę przed Niedzielą Palmową 1942 r. choroba uniemożliwiła mu podjęcie pracy, za co został dotkliwie pobity przez swojego bezlitosnego oprawcę. Następnego dnia ks. Piotr Dańkowski zwierzył się współwięźniowi i przyjacielowi, ks. Władysławowi Puczce (1904-1984), że kapo Hans zapowiedział mu na Wielki Tydzień drogę krzyżową. W Wielki Piątek, 3 kwietnia 1942 r., niosąc ciężką belkę, ks. Dańkowski był katowany, kopany i bity aż do utraty sił. Ks. Puczka wspominał, że przed śmiercią udzielił mu spowiedzi i Komunii świętej, a błogosławiony pożegnał się słowami: Do zobaczenia w niebie, Władziu[18]. Zmarł tego samego dnia z wycieńczenia i odniesionych obrażeń, a jego ciało spalono w krematorium. LUBLIN Z diecezją związani są błogosławieni z grona 108 męczenników z czasów II wojny: bp Władysław Goral (1898-1945) z czterema kapłanami lubelskimi, bł. Roman Archutowski, bł. Stanisław Starowieyski, oraz trzej kapucyni: bł. Fidelis Chojnacki, bł. Henryk Krzysztofik, bł. Florian Stępniak[19]. 23. Błogosławiony bp Władysław Goral urodził się 1 maja 1898 r. w Stoczku Łukowskim koło Krasienina (ziemia lubelska) w pobożnej rodzinie chłopskiej. Po ukończeniu z wyróżnieniem gimnazjum w Lubartowie, w 1916 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. Po czterech latach studiów, bp lubelski Marian Leon Fulman (1866-1945), wysłał go do Rzymu, gdzie mógł kontynuować swoją formację filozoficzną. 18 grudnia 1920 r. przyjął święcenia kapłańskie w Bazylice św. Jana na Lateranie. Dwa lata później, dwuletnie studia na Uniwersytecie Gregoriańskim uwieńczył doktoratem z filozofii. Następnie kształcił się we Fryburgu w Szwajcarii, gdzie uzyskał licencjat z teologii. Po powrocie do diecezji (1926) pracował jako profesor filozofii i teologii fundamentalnej lubelskiego seminarium, wizytator katechetyczny, rekolekcjonista i duszpasterz środowisk robotniczych. Odznaczał się gorliwością w pracy naukowej, pasją dydaktyczną i głęboką troską o rozwój duchowy alumnów. Głosił wspaniałe rekolekcje i konferencje. Był również sumiennym spowiednikiem. Prowadził jako kierownik duchowy kilka żeńskich wspólnot zakonnych oraz był związany z zakładem wychowawczym sióstr pasterek na podmiejskim Wiktorynie[20]. Z jego inicjatywy powstały w Lublinie dzieła oświatowo‑charytatywne (m.in. dom dla księży emerytów, Chrześcijańskie Zjednoczenie Zawodowe RP, Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy). Od 1931 r. był prezesem Związku Kapłanów Unitas. W latach 1927-1938 zajmował się redakcją Wiadomości Diecezjalnych Lubelskich, a od 1928 r. został cenzorem ksiąg religijnych. 10 sierpnia 1938 r. Pius XI (1857-1939) mianował go biskupem pomocniczym lubelskim i biskupem tytularnym Maloe in Isauria[21]. Sakrę biskupią przyjął 9 października 1938 r. w Lublinie z rąk biskupa diecezjalnego Mariana L. Fulmana, przy współudziale biskupów Kazimierza Tomczaka (1883-1967) z Łodzi i Karola Niemiry (1881-1965) z Pińska. Jako sufragan diecezji lubelskiej, był to pasterz niezwykle oddany Kościołowi, człowiek ascezy i głębokiej pobożności, nazywany niekiedy »aniołem pokoju i dobroci«. Jego heroiczna miłość bliźniego okazywała się najbardziej w krytycznych momentach działań wojennych i okupacji[22]. Po wybuchu wojny, na początku września biskup Goral spisał swój krótki testament. Parę dni później katedra lubelska i sąsiednie gmachy kościelne zostały przez lotnictwo niemieckie zbombardowane. Pomimo paniki panującej w mieście biskup wychodził na ulicę, odwiedzając zrujnowane świątynie i uspokajając ludzi. Przemawiał nad trumnami ofiar pierwszych bombardowań. Podczas uroczystości 11 listopada już w warunkach okupacji przewodniczył procesom żałobnym na oczach zdumionych Niemców. Nie przerywał na ile było to możliwe, zwyczajnej pracy pasterskiej. (...) Biskup Goral zdawał sobie sprawę z wiszącego nad nim niebezpieczeństwa. Już 8 października został po raz pierwszy przesłuchany przez Gestapo. Wobec różnych propozycji, aby dla bezpieczeństwa opuścił miasto, odpowiadał zdecydowanie, że to nie przystoi biskupowi. W rozmowie z krewnymi wyciągnął wymownym gestem rękę w stronę Zamku, mówiąc: »dla sprawy kościoła i tam jestem gotów pójść«[23]. 17 listopada 1939 r., w południe, Gestapo wtargnęło do gmachu kurii lubelskiej. W ramach niemieckiej akcji eliminacji polskiej inteligencji (Sonderaktion Lublin) aresztowano obu biskupów, kanclerza kurii i kilku księży. Podobny los spotkał trzech profesorów seminarium duchownego oraz dwóch wikariuszy z katedry[24]. Następnie wszystkich osadzono w więzieniu na Zamku w Lublinie pod zarzutem posiadania broni i wrogiej agitacji. 27 listopada 1939 r. niemiecki sąd doraźny skazał całą grupę na śmierć; po interwencji Stolicy Apostolskiej wyrok zamieniono na dożywotnie więzienie. 4 grudnia 1939 r. wszyscy zostali przewiezieni do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen-Oranienburg pod Berlinem. Bp Władysław Goral od samego początku uwięzienia był izolowany od pozostałych aresztowanych. Po przybyciu do obozu koncentracyjnego został osadzony w pojedynczej celi betonowego bunkra »Zelenbau«, stanowiącego w obrębie obozu sektor specjalny, przeznaczony dla wyjątkowych więźniów. Oznaczony numerem 5605, a od 1943 r.- 13981, pozostał do końca, tj. do wiosny 1945 r., w celi 11, skazany na torturę zupełnej samotności, pozbawiony towarzystwa innych więźniów, możliwości przyjmowania sakramentów czy też korzystania z lektury innej, niż nazistowskie gazety. (...) Jak wszyscy duchowni, nie miał prawa korzystać z opieki medycznej świadczonej przez lekarzy - więźniów; podlegał »leczeniu« przez znanych z okrucieństwa lekarzy SS-manów[25]. W Sachsenhausen więźniom pozwalano na korespondencję z rodziną lub znajomymi, można było wysyłać dwa listy w miesiącu. Listy należało pisać po niemiecku i były one cenzurowane. Bp Goral skrupulatnie korzystał z tej możliwości. Z jego listów, które pisał do swoich krewnych, sióstr z Wiktoryna, księży i przyjaciół, można było wyczytać, przejmujące świadectwo, że w ciągu owych 5 lat samotności, obliczonych na duchową i psychiczną degradację więźnia, jego wiara, spokój wewnętrzny i równowaga nie tylko nie osłabły, ale uległy jakiemuś pogłębieniu i zahartowaniu. Biskup pisze do sióstr pasterek: Wielkie cele głębokie zmiany w świecie wymagają wielkich ofiar. Do krewnych zaś, po otrzymaniu wstrząsającej wieści o zamordowaniu dwóch rodzonych braci wraz z żoną i dziećmi jednego z nich przez ludzi z sąsiedniej wioski, kieruję słowa: »Moje serce coś przeczuwało. (...) Jest większym szczęściem, cierpieć za sprawiedliwość, niż czynić niesprawiedliwość!«[26] Ostatni znany list biskupa wysłany był latem 1944 r. Okoliczności ani dokładna data jego śmierci nie są znane. Nie ulega (...) wątpliwości, że śmierć ta nastąpiła wiosną 1945 r., kiedy to w obliczu alianckiego natarcia na Berlin ewakuowano na północ, w kierunku portów bałtyckich, blisko 40 tys. zdolnych do marszu więźniów. Zanim to jednak nastąpiło, przez szereg tygodni, poczynając od 2 lutego 1945, przeprowadzano w obwodzie systematyczną akcję mordowania więźniów zbyt słabych, by pokonać pieszo dystans 300 km, oraz zbyt niebezpiecznych, w mniemaniu władz obozu, by ryzykować ich uwolnienie. Zginęło wówczas, rozstrzelanych i zagazowanych, ok. 4 tys. ludzi[27]. 24. Bł. ks. Kazimierz Witold Gostyński (1884-1942) urodził się 8 kwietnia 1884 r. w Warszawie w rodzinie Władysława i Natalii z Bietkowskich. Dom Gostyńskich wyróżniał się głębokimi tradycjami patriotycznymi. Ojciec Kazimierza, uczestnik powstania styczniowego, zapisał się w historii jako współzałożyciel Politechniki Warszawskiej oraz zasłużony działacz społeczny. Po ukończeniu gimnazjum Rontalera, prowadzonego przez Edwarda Aleksandra Rontalera (1846-1917), w 1904 r. Kazimierz wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie. Święcenia kapłańskie przyjął 14 czerwca 1908 r. z rąk bp. Franciszka Jaczewskiego (1832-1914). Wkrótce po święceniach został skierowany na studia specjalistyczne z teologii moralnej do Innsbrucku. Po ich ukończeniu, we wrześniu 1912 r., powrócił do Lublina, gdzie objął funkcję rektora kościoła św. Piotra. Równocześnie prowadził intensywną działalność duszpasterską i pedagogiczną - był prefektem w Męskim Gimnazjum im. Stanisława Staszica oraz wykładowcą łaciny w seminarium duchownym. Za dzieło swojego życia uważał utworzone w 1915 r., wspólnie ze Zrzeszeniem Nauczycieli, Męskie Gimnazjum im. Hetmana Jana Zamoyskiego w Lublinie przy ul. Ogrodowej. Został jego pierwszym dyrektorem i kierował nim przez osiemnaście lat. Pod jego zarządem placówka stała się ważnym ośrodkiem formacji patriotycznej i religijnej. W 1921 r. gimnazjum uzyskało status państwowy. W 1918 r. wizytował je nuncjusz apostolski Achille Ratti (1857-1939), późniejszy papież Pius XI. W 1922 r., już jako papież, nadał ks. Gostyńskiemu godność swojego szambelana[28]. Trzy lata później, w 1925 r., w uznaniu jego zasług mianowano go kanonikiem gremialnym Kapituły Lubelskiej. Wychowankowie ks. Gostyńskiego zapamiętali go jako ojca i przewodnika duchowego, człowieka o żelaznej dyscyplinie i tradycyjnych przekonaniach, a równocześnie rozmiłowanego w młodzieży i niezwykle serdecznego. »Opiekował się mną i moją rodziną« - pisze jeden z uczniów - »w najcięższych chwilach mego życia po śmierci matki, tylko dlatego, że byłem jego uczniem«. Inną charakterystyczną cechą była u ks. Gostyńskiego umiejętność współpracy z innymi pedagogami, w życzliwej, koleżeńskiej atmosferze, oraz niezwykły takt i kultura w podejściu do ludzi[29]. W 1933 r. lubelski kurator - bezpodstawnie, gdyż szkoła była prowadzona wzorowo - odsunął ks. Gostyńskiego od dyrekcji założonego przez niego gimnazjum. Wówczas biskup Fulman powierzył mu obowiązki dyrektora Gimnazjum Biskupiego. Dwa lata później został na własną prośbę zwolniony z tej funkcji i mianowany rektorem kościoła Matki Bożej Zwycięskiej w Lublinie, gdzie zgromadził wokół siebie środowiska inteligencji lubelskiej, użyczając równocześnie świątyni młodzieży gimnazjalnej ze szkół imieniem Stefana Batorego oraz Hetmana Zamoyskiego[30]. Po wybuchu II wojny światowej, w czasie gdy wielu kapłanów padło ofiarą masowych aresztowań, ks. Gostyński nie zrezygnował z posługi duszpasterskiej. 11 listopada 1939 r., wbrew zakazom niemieckiego okupanta, odprawił uroczystą Mszę św. za Ojczyznę w kościele Matki Bożej Zwycięskiej i wygłosił płomienne kazanie patriotyczne. Choć ostrzegano go przed grożącym niebezpieczeństwem i nakłaniano do ukrycia się, odpowiadał z niezachwianym spokojem: Skoro moi bracia cierpią, ja nie będę się ukrywał[31]. Dokładnie dwa miesiące później, 11 stycznia 1940 r., został aresztowany przez Niemców i osadzony w więzieniu na Zamku Lubelskim, gdzie spędził pół roku. Już tam poddawano go szykanom i brutalnym torturom; między innymi naciągano mu uszy, szydząc z jego posługi spowiedniczej[32]. W czerwcu 1940 r. przewieziono go do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, a 14 grudnia tego samego roku przeniesiono do KL Dachau. Tam, podobnie jak wielu innych kapłanów, doświadczał głodu, poniżenia i katorżniczej pracy ponad siły. Zmuszano go do dźwigania worków z cementem i piaskiem, co poważnie nadwyrężyło jego zdrowie. Mimo dramatycznych warunków i 56 lat życia starał się wspierać współwięźniów duchowo, dodając im otuchy i przypominając, że cierpienie może stać się drogą do zbawienia. Współwięźniowie zapamiętali go jako kapłana pełnego pokoju i cichej odwagi, który dzielił się z innymi ostatnimi okruchami chleba, a przede wszystkim - nadzieją. Przeczuwając zbliżającą się śmierć, mówił ze spokojem: »Wolałbym umierać w ojczyźnie. Ale jestem człowiekiem wierzącym; a jeżeli Bóg tak chce, niech się dzieje Jego święta wola«. Wyniszczony przez głód, przymusowe prace ponad siły oraz tortury został zakwalifikowany do tzw. »bloku inwalidów«, skąd 6 V 1942 r. wywieziono go na śmierć w komorze gazowej[33]. [Hartheim k. Linzu]. [1] XXIII Częstochowska Narodowa Droga Krzyżowa, red. Ks. dr hab. Piotr Maria Natanek, Grzechynia 2025, s. 74. [2] Tamże, s. 80. [3] Tamże, s. 47. [4] Męczennicy za wiarę..., s. 102. [5] Tamże. [6] Tamże, s. 103. [7] Tamże. [8] Tamże. [9] Ks. Tomasz Kaczmarek, Sanktuarium licheńskie i Męczennicy ..., s.48. [10] Męczennicy za wiarę..., s. 105. [11] Ks. Tomasz Kaczmarek, Sanktuarium licheńskie i Męczennicy ..., s.49. [12] https://web.archive.org/web/20170925035411/http://seminarium-krakow.pl/category/aktualnosci/seminarium/historia/bl-piotr-dankowski/, 27. 09. 2025 r. [13] Męczennicy za wiarę..., s. 109. [14] Tamże, s. 107. [15] Tamże, s. 110. [16] Komisariat Gestapo utworzony w 1940 r. w zakopiańskim hotelu Palace, przy ul. Chałubińskiego. Piwnice pensjonatu zostały przystosowane do nowej funkcji - więzienia. W pokojach na paterze, I i II piętrze urządzono pokoje przesłuchań aresztowanych, a także mieszkania dla gestapowców. Ze str.: https://muzeumpalace.pl/historia-palace/, 29.09.2025 r. [17] Męczennicy za wiarę..., s. 110. [18] https://stanislawbm.pl/pl/blogoslawiony-piotr-dankowski-goral-ksiadz-patriota/24-32, 29.09.2025 r. [19] Ks. Tomasz Kaczmarek, Sanktuarium licheńskie i Męczennicy ..., s.51. [20] Męczennicy za wiarę..., s. 113. [20] Ks. Tomasz Kaczmarek, Sanktuarium licheńskie i Męczennicy ..., s.51. [20] Męczennicy za wiarę..., s. 113. [21] Było to starożytne miasto Maloe, leżące w krainie Isauria (dzisiejsza południowa Turcja). [22] Ks. Tomasz Kaczmarek, Sanktuarium licheńskie i Męczennicy ..., s.52. [23] Męczennicy za wiarę..., s. 114-115. [24] Tamże, s. 115. [25] Tamże, s. 115-116. [26] Tamże, s. 116. [27] Tamże, s. 117. [28] Tamże, s. 120. [29] Tamże. [30] Tamże. [31] Tamże, s. 121. [32] Tamże. [33] Ks. Tomasz Kaczmarek, Sanktuarium licheńskie i Męczennicy ..., s.53. Powrót |